niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 31 - Prawda



           Amber nie znosiła Biblioteki. Kiedy krukoni zaczynali gadać o zapachu książek, kurzu na palcach i radości, jaką sprawia im czytanie, natychmiast próbowała gdzieś się schować. Ewentualnie stać się niewidzialną. Chodziła do niej wyłącznie kilka razy do roku i to tylko przez nauczycieli, którzy zadawali stosy esejów do napisania.
Tak też było i dzisiaj, kiedy Avery cierpiętniczym krokiem przemierzyła Bibliotekę i dotarła do regału z grubymi księgami. Z ponurą miną zaczęła im się przyglądać, w myślach oczerniając autorów, którym chciało się pisać książki na ponad tysiąc stron. Dobrych kilkanaście minut zajęło jej przypomnienie sobie tytułu, który szukała, a potem kolejne tyle nim wreszcie ją odnalazła. Nie pomagała do tego pani Margaret, która krążyła nad nią, jak sęp, polujący na swoją ofiarę. Jakby obawiała się, że Amber samym swoim ślizgońskim wzrokiem zniszczy jej ukochany stos książek.
Kiedy wreszcie znalazła to, czego szukła i już miała oddalić się z tego miejsca jak najdalej, jej wzrok przykuł tytuł: Klątwa Pełni czyli kilka słów o wilkołakach. Uznała go za mało trafny w końcu miał więcej stron niż sama kiedykolwiek w życiu przeczytała. Tłukł się jednak w jej głowie nieznośnie, więc wzięła go i szybko usiadła w jak najdalszym kącie, aby nikt nie zobaczył jej przypadkiem w Bibliotece z książką w ręku.
Na samym wstępie autor sobie nie poskąpił. Bite pięćdziesiąt stron pisał o swoim szczęśliwym dzieciństwie, kiedy usłyszał pewną bajkę o wilkołaku. Podobno bajka ta tkwiła w zakamarkach jego umysłu od najmłodszych lat, więc kiedy dorósł, zajął się badaniami właśnie nad wilkołakami. Potem jednak przeczytała kilka słów pierwszego rozdziału i zmieniła zdanie o tej książce. Jej autor Maximilian Padre miał naprawdę świetne pióro. Z coraz to większą ciekawością czytała legendy o wilkołakach, o wywiadach przeprowadzonych z ludźmi, którzy zaszyli się z dala innych, którzy traktowali ich jak zarazę. W pewnym momencie natknęła się też na tabelkę pokazującą jak obliczyć kiedy jest pełnia. Niespodziewanie coś ją tknęło. Przypomniała sobie dziwne wycie jakie słyszała rok temu, kiedy razem z dziewczynami urządziła sobie nocną przechadzkę po dziedzińcu. Czekały aż Filch zniknie z pierwszego piętra, które uparcie kontrolował, kiedy usłyszały wycie. Było przerażające i tak nimi wstrząsnęło, że biegiem rzuciły się w stronę zamku nie przejmując się już Filchem, który gdzieś tam się czaił z tą swoją cholerną Panią Noriss. A potem przypomniała sobie jak spotkała Remusa jeszcze kilka dni przed Halloween. Miał całą podrapaną twarz. Obiecała mu wtedy, że dowie się jaki sekret skrywa. Nie wierzyła, że co miesiąc jeździł do matki. Jednak potem inne rzeczy zaczęły zaprzątać jej myśli również związane z Lupinem, że zapomniała o swojej obietnicy.
Niespodziewanie przed oczami stanął jej Remus sprzed kilku dni, kiedy spotkała w Skrzydle Szpitalnym. Stała tam jakiś czas i do jej uszu dotarło kilka wyrazów: pełnia, zmęczenie, odpocznij. Nie zwróciła wtedy na nie uwagę, bo kiedy zobaczyła jak Lupin strasznie wygląda, nic więcej do niej nie docierało.
Ale teraz mogła sobie to wszystko w spokoju przeanalizować i wyglądało na to, że chyba rzeczywiście dotrzymała obietnicy złożonej Remusowi.


* * *


Tak jak przypuszczała, Lupin pod pretekstem odwiedzenia matki zniknął ze szkoły na kilka dni, które dla Amber ciągnęły się w nieskończoność. To co odkryła wstrząsnęło nią do głębi. Nie mogła się na niczym skupić. Ręce same jej drżały, kiedy o tym myślała. Ale nie dlatego, że się bała. Nie. Raczej z niedowierzania, że Remus Lupin, ten Remus Lupin, który ostatnio cały czas zaprzątał jej umysł, okazał się wilkołakiem. W końcu to raczej po Drake'u by się tego spodziewała. Nie po Remusie, gryfonie, który zawsze uspokajał swoich przyjaciół i pomagał każdemu kto tylko go to poprosił.
Dodatkowo męczyła ją jeszcze jedna myśl. Maximilian w swojej książce na podstawie relacji innych wilkołaków opisał ból jaki towarzyszy im podczas przemiany podczas pełni. Fragmenty o tym znała na pamięć i za nic w świecie nie mogła o nich zapomnieć.
Dlatego kiedy zobaczyła go na korytarzu kilka dni później, zalała ją fala ulgi. Wyglądał strasznie i przybyło mu kilka nowych blizn na twarzy, ale żył. A to było najważniejsze. Nie myśląc długo nabazgrała na kartce kilka słów i dała je do zaniesienia jakiemuś pierwszakowi.
Remus nawet nie musiał jej szukać. Jakby doskonale wiedział, gdzie stała, choć ani razu na nią nie spojrzał. Kiwnął w odpowiedzi sztywno głową i drżącą ręką schował kawałek pergaminu do kieszeni.


* * *


Kiedy został ugryziony był jeszcze mały i nie rozumiał w pełni tego, co się z nim dzieje. Przynajmniej na początku.

Przemiana bolała. Bardzo bolała. Ale najgorszy w tym wszystkim był rozpaczliwy płacz mamy, który słyszał, kiedy nadchodziła pełnia. Dla siedmiolatka to coś gorszego niż ból: słyszeć jak płacze jego matka i nie móc nawet jej przytulić.
Eleonora Lupin próbowała być silna. Silna dla swojego syna. Ale nie potrafiła. Cierpiała wraz z Remusem podczas każdej pełni. Cierpiała może nawet bardziej niż sam Lupin. Od jego pierwszej przemiany nigdy nie przespała już więcej całej nocy. Budził ją każdy najcichszy szmer. Cienie pod jej oczami były wielkie, niemalże czarne. Obwiniała się tak bardzo, że nie uchroniła Remusa przed tym nieszczęściem.
Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej marniała w oczach. Nie chciała nic jeść, nie chciała nic pić. Siedziała już tylko przy oknie, a Remus wraz z nią, trzymając ją kurczowo za rękę.
Miał jedenaście lat i kiedy odeszła, serce bolało go tak bardzo, że ledwie mógł oddychać. Ale mimo własnego bólu, cieszył się. Cieszył się, że w końcu mogła zaznać spokoju i więcej się o niego nie martwić.


* * *


Remus przycisnął ręce do twarzy i z trudem przełknął ślinę. Wciąż był jeszcze słaby po ostatniej pełni. Zbliżał się wieczór i miał spotkać się z Amber w Lochach. Ale nie wiedział, czy da radę w ogóle się tam zjawić. Bał się tego, co może mu powiedzieć. Bał się, że wystarczy jedno jej słowo, aby złamać mu serce.
Przez chwilę Remus siedział jeszcze nieruchomo, a potem zmusił się by wstać. Kiedy szedł w stronę Lochów, czuł straszny uścisk w gardle, ale nie zawracał. W końcu był gryfonem. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami z ręką wiszącą w powietrzu. Z trudem opanował drżenie rąk. A potem wziął głęboki oddech i wszedł do środka.
Amber siedziała na końcu sali i nerwowo poprawiała włosy. Kiedy go zobaczyła, podniosła się szybko. Miała zamiar coś powiedzieć. Cokolwiek. Ale słowa nie chciały przejść jej przez gardło.
- A więc już wiesz - powiedział cichym tonem Remus, kuląc się lekko. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy. Bał się, że zobaczy w nich wstręt i pogardę. Bał się, że zobaczy w nich wszystko to, co sam do siebie czuł.
Amber w odpowiedzi ruszyła powoli w jego stronę, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Jednak kiedy była już blisko niego, Remus odwrócił się.
- Jestem potworem, Avery. Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka - mruknął. Amber poczuła, jak w jednej chwili wypełnia ją złość.
- Przestań. Oboje wiemy, że nim nie jesteś - oznajmiła twardym tonem. A potem nagle złagodniała. - Remus musisz wiedzieć, że ja... To co wtedy powiedziałam to nie prawda. Mój ojciec jeśli dowiedziałby się, że my... Ja naprawdę...
- Nie, Amber. Sądzisz, że nie jestem potworem. Ale nigdy mnie nie widziałaś podczas pełni. Nigdy nie widziałaś kim się wtedy staję. Kiedy się zmieniam... Nie zostaje nic ze mnie. Czuję tylko straszną, palącą żądzę krwi. Tyko to się liczy, Amber. Tylko to... - powiedział cichym szeptem. Ślizgonka w odpowiedzi położyła mu ręce na drżących dłoniach. Remus odwrócił wzrok, ale ona zmusiła go, aby na nią spojrzał.
- Nigdy więcej nie mów, że jesteś potworem, Remusie. Zostałeś ugryziony i podczas pełni zamieniasz się w wilkołaka, a mimo to jest w tobie więcej dobra niż w większości ludzi - wyszeptała. Oparła głowę o jego czoło i spojrzała w błyszczące oczy Lupina. 
Było w nich tyle bólu i cierpienia. Zbyt dużo jak na zwykłego nastolatka.


* * *


Lily siedziała w gabinecie Pani Elsy i przyklejała nalepki do różnych magicznych maści i eliksirów. Nie było w tym właściwie nic dziwnego. Zawsze, kiedy miała tylko chwilę czasu, pomagała pielęgniarce. W odróżnieniu od innych, lubiła zapach leczniczych ziół, zapach lekarstw. Doskonale opanowała większość zaklęć leczniczych, których uczyli się na lekcjach, a także tych, których nauczyła ją dodatkowo Pani Elsa. Umiała wyleczyć i nastawić złamaną kość, przyrządzić eliksir na sen, czy na gorączkę. Rany opatrywała z niezwykłą łatwością jakby się do tego urodziła. Uczniowie ufali jej i traktowali ją jak drugą Panią Elsę.
Największym marzeniem Lily było zostać Uzdrowicielką i leczyć ludzi. Kiedy tylko mogła, chłonęła wiedzę od pielęgniarki. Ale nie tym razem. Nie mogła tak po prostu zapomnieć o Jamesie, który kompletnie przestał się do niej odzywać. Od kilku dni traktował ją jak powietrze. A kiedy już na nią patrzył w jego oczach nie było ani krzty ciepła. Tylko zimno i chłód.
Od pierwszej klasy marzyła o dniu, w którym James Potter da jej święty spokój. I kiedy po siedmiu latach ten dzień wreszcie nadszedł, Evans czuła tylko smutek, bo zdała sobie sprawę, że straciła go na zawsze. I to przez swoją własną głupotę. A żeby to naprawić było już za późno. Lily zasłoniła twarz ręką. Samotne łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nie mogła ich powstrzymać choć bardzo się starała.
W takim stanie znalazła ją Elsa. Pielęgniarka usiadła obok niej i objęła ją opiekuńczo ramieniem, nic przy tym nie mówiąc. Dopiero jakiś czas później, kiedy Evans szykowała się do wyjścia, powiedziała do niej:
- Nigdy nie jest za późno - dając jej tym sporo do myślenia.

___________________________________


Nie bijcie mnie. Wiem że znowu sporo nic nie dodawałam, ale ja chyba mam w sobie lenia, który uaktywnia się, gdy chcę dodać rozdział. Na szczęście jest już po testach, więc teraz w szkole będzie luz... A tak btw. czy tylko ja czuje już wakacje? :D

13 komentarzy:

  1. Ja też tak mam...
    Rozdział jest genialny. Powtarzam się zapewne, ale nic innego nie przychodzi mi na myśl.
    Mam lenia do pisania komentarzy, serio.
    Życzę weny!
    Pozdrawiam,
    Anastasia.
    Nie płacz w Hogwarcie
    Ferro er Ignis

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Widzę że Amber udało się odkryć tajemnicę Lunatyka. Całkiem dobrze to przyjęła i dobrze że nie boi się go i traktuje tak samo. Mam nadzieję że Lily z Rogaczem pogodzą się.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu go kocha. Miłość może przezwyciężyć nawet coś takiego.

      Usuń
  3. Teraz między Amber i Remusem musi byc lepiej :D Sama sie domyslila! Na poczatku myslalam, ze jest pusta, ale teraz widac, ze ma cos w glowie xD.
    Mam wielką nadzieje, ze Lily pogodzi sie z Rogaczem! Oni muszą byc razem!
    Przepraszam, ze pytam, ale czy Tessa jeszcze zyje? XD. Nie jestem pewna, czy odbrze pamietam, ale ostatni raz byla chyba w rozdziale z walentynkami? Jak sie myle, to mnie popraw :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha, żyje. :D Coś większego z nią będzie w 32 albo 33, jeszcze zobaczę.

      Usuń
  4. Śnięty Matutlu. Czytam ten rozdział n-ty raz i nadal przeżywam tak samo.
    Biedny Lupin musi tyle przeżyć podczas pełni, ale jeszcze szczerze zaskoczona reakcją Amber, spodziewałam się raczej paniki, krzyków i strachu, a tu nic. Przyjęła to bardzo spokojnie i bez zbędnych stereotypowych zachować.
    No i biedna Lily, chociaż zasłużyła sobie nieco na to co się stało. Szkoda tylko Rogacza, on zapewne też to przeżywa.
    Nie mogę sie doczekać nowego rozdziału.
    No, a gdzie podział się Łapa? Zaginął! :C

    Pozdrowionka, Pietrova
    http://przegrywajac-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej z pewnością zachowałaby się inaczej, ale własnie to pokazuje, jak Amber bardzo się zmieniła.
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Swietne ;) zycze weny i czekam na next :* :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne *.* Uwielbiam Amber i Remusa to moja tutaj ukochana para <3 Jeju tylko pocałunku u nich brakowało. Będzie jeszcze jakiś prawda, to nie był jedyny, prawda? Rany mam nadzieje, że nie. Lily znowu wszystko zawaliła. Denerwuje mnie jej zachowanie i rozumiem zachowanie Jamesa, ale plisss, niech oni się wktótce pogodzą. Słowa Elsy trafione w 10 :3
    Czekam na nn i życzę weny, mnóstwo weny!
    Pozdrawiam Panienka Livvi :)

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego