środa, 4 marca 2015

Rozdział 28


          Po ostatnich wydarzeniach jakie miały miejsce w Hogwarcie wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Tessa wyszła ze szpitala i z pomocą przyjaciół (a w szczególności Syriusza) wróciła do zdrowia. Również sprawa Cala została szybko zakończona. Rodzice Vilemo strasznie na nią naciskali i chcieli, aby Wiliams pożałował tego, co zrobił. Ostrzegli, że tak tej sprawy nie zostawią. Albus Dumbledore przechytrzył ich jednak.  
- No cóż skoro tak, chciałbym, aby Vilemo spojrzała mi prosto w oczy i przysięgła, że profesor Cal rzeczywiście zachował się wobec niej niestosownie - powiedział spokojnie. Pani Violetta Montrose prychnęła i popchnęła swoją córkę przed siebie.
- Proszę bardzo. Vila powiedz to, co chce dyrektor i idziemy. Nie mam ochoty spędzić w tej szkole ani minuty dłużej - oznajmiła lodowato. Panna Montrose speszyła się trochę, ale podeszła posłusznie do dyrektora. Jednak kiedy miała przysiąc coś ścisnęło ją w środku. Kłamstwo nie chciało jej przejść przez gardło. 
- Vilemo - warknęła Violetta zaciskając knykcie tak mocno, że całkowicie zbielały. Kolejną godzinę zajęło zanim krukonka wyjawiła swoje kłamstwo. W efekcie Williams został oczyszczony z zarzutów o które został niesłusznie oskarżony. 
Nawet sprawy u Amber mniej więcej się ułożyły. Remus obiecał, że Drake już jej więcej nie skrzywdzi i dotrzymał słowa. Avery nie miała właściwie pojęcia, co takiego zrobił, ale ślizgon unikał jej jak ognia. Nie rozwiązywało to jednak tego, że po zakończeniu szkoły będzie musiała za niego wyjść. A czasu było już coraz mniej. 
Aby oderwać się od tych ponurych myśli, które zatruwały jej głowę postanowiła zająć się organizacją Walentynek. Po ostatnich wydarzeniach nikt nie miał na to specjalnej ochoty, więc tym razem ślizgonka mogła mieć wolną rękę. 
Amber wzięła ze sobą masę czystego papieru oraz ołówki i ruszyła w stronę klasy, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu razem z Huncwotami ustalali koncepcję na Halloween. Położyła wszystkie swoje rzeczy na stole i już miała się odwrócić, kiedy usłyszała głośny szmer za sobą. Krzyknęła ze zgrozą i nie myśląc dużo wdrapała się na krzesło. 
Remus Lupin, sprawca tego zamieszania, zaczął się potwornie śmiać. Amber zmierzyła go długim nienawistnym spojrzeniem i zawarczała cicho. 
- Mogłam dostać zawału! - oznajmiła ze złością schodząc ze stołu. Gryfon w odpowiedzi pokręcił z politowaniem głową. 
- Rzeczywiście to byłoby straszne - mruknął wzdychając. Oczy ślizgonki zwęziły się w dwie małe szparki. Na usta cisnęło jej się kilka niemiłych słów, ale wiedziała, że jeśli by ich użyła, Lupin zacząłby się bawić jeszcze lepiej. Zamiast tego usiadła przy stoliku, wyjęła papier i zaczęła szkicować plan. Remus stanął obok niej i z zaciekawieniem zaczął przyglądać się jej pracy. Kiedy rysowała palce Amber szybko poruszały się po papierze. Uwielbiała to robić. Tak samo jak on. - Powinnaś to poprawić - powiedział nagle, nachylając się nad jej ramieniem i wskazując palcem jedno z miejsc na papierze. Amber odwróciła głowę i spojrzała na niego z wściekłością. 
- Co ty.. - zaczęła i natychmiast zamilkła. Lupin uśmiechnął się lekko w jej stronę. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Avery miała wielką ochotę walnąć go żeby przestał się tak gapić, ale coś ją od tego powstrzymywało. 
Nie mogła przestać patrzeć mu w oczy. 
Nie mogła się od nich oderwać. 
Po prostu... w nich zatonęła.


* * *

Lily usiadła wygodnie na kanapie w Pokoju Wspólnym Gryfonów i wyjęła książkę. Ostatnio tak dużo się działo, że nie miała czasu na to, aby usiąść i w spokoju poczytać. Evans była już praktycznie w połowie, kiedy ktoś wyrwał jej brutalnie lekturę z rąk. Była o krok od poznania tajemnicy Aszy Lipkins. Czekała na to już od pięciu tomów tej powieści. 
Evans ryknęła groźnie rozglądając się wokół z mordem w oczach. Któż śmiał przerwać jej w tak ważnym momencie?
Odpowiedź była oczywista.
Potter.
A któż by inny?
Rzuciła się w jego stronę chcąc odebrać mu swoją własność. Rogacz wrzasnął, przeskoczył kanapę i z prędkością młodej antylopy wskoczył na stół. Ruda wyjęła różdżkę , ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, James rzucił w jej stronę książkę. 
- Masz to, masz to! Tylko nic mi nie mów, siło nieczysta! - wydarł się. Lily złapała książkę, ale widząc jego minę zaśmiała się cicho. 
- Dobra, dobra już przestań. Czego chcesz? - zapytała bez zbędnych ceregieli. Rogacz uśmiechnął się szelmowsko, zeskoczył ze stołu i znalazł się tuż obok Lily. Co dziwne cała złość ulotniła się z niej nagle. 
- Tak sobie przemyślałem, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, moglibyśmy spędzić razem Walentynki - powiedział. Evans spojrzała na niego z niedowierzaniem. 
- Walentynki to dzień zakochany, Potter. Jeśli jest to jakiś twój nowy sposób, aby mnie poderwać i zrobić jakąś głupotę tak jak rok temu albo dwa lata temu, ewentualnie trzy lata temu, to...
- Spokojnie. Przysięgam, że w tym roku tak nie będzie. Tylko zgódź się. Proszę! - zawołał składając ręce ze sobą i patrząc na nią błagalnie. Evan spojrzała na niego niezdecydowana.
- Ale miałam ten dzień spędzić razem z dziewczynami... - powiedziała chwytając się swojej ostatniej deski ratunku. James znów błysnął zębami. 
- Rozmawiałem już z nimi. Syriusz zaoferował się wspaniałomyślnie, że zajmie się Tessą, a Nelly powiedziała, że ma jakiś plan na ten dzień, który koniecznie musi wykonać - oznajmił natychmiast. Lily jęknęła w myślach. Prze chwilę zastanawiała się nad czymś jeszcze, ale w końcu dała za wygraną. 
- Niech ci będzie - mruknęła. James podskoczył z radości. - Ale pamiętaj, że jeśli zrobisz coś głupiego, to... - zaczęła, ale Potter znów jej przerwał. Nachylił się nad nią i wyszeptał jej do ucha:
- Nie martw się. Zapamiętasz te Walentynki do końca życia - powiedział patrząc na nią uważnie, a potem pocałował ją czule w policzek i zniknął zostawiając ją z szerokim uśmiechem malującym się na twarzy.


* * *

Ostatnie tygodnie były dla Tessy bardzo ciężkie. To co przeżyła... Trudno było opisać słowami. Ten ból, strach i przerażenie, a także wściekłość. Wściekłość, że zakochała się w psychopacie. Że uwierzyła, że naprawdę ją kocha. Czasami budziła się w nocy z krzykiem. Śniło jej się, że znów jest w lesie, umiera z zimna, a on stoi nad nią i się śmieje. Jego śmiech wypełnia ją całą i sprawia, że cała drży. 
Ale ostatnio coś się zmieniło. Wszystko zaczęło się od pewnego poranka. Obudziła się i prawie dostała zawału, kiedy zobaczyła uśmiechającego się nad nią Felixa. Wrzasnęła i w przypływie desperacji rzuciła w niego lampką. Przeleciała przez niego i uderzyła w ścianę. McDonald wybuchnął śmiechem. Głośnym, przerażającym śmiechem, który prześladował ją w snach. Tessa spojrzała na łóżka, gdzie powinny spać jej przyjaciółki. Na szczęście żadnej w nich nie było. Usłyszała jednak głos Noelle dobiegający z łazienki. 
- Tessa, wszystko w porządku? - zawołała. 
- Tak! - odkrzyknęła. Podniosła lampkę, którą rzuciła i postawiła z powrotem na szafce. Felix cały czas przyglądał jej się kiedy to robiła. 
- Trzęsiesz się jak osika - oznajmił podchodząc bliżej niej. Tessa przełknęła ślinę. 
- Nic nie możesz mi zrobić. Nie jesteś prawdziwy - powiedziała. McDonald złapał ją brutalnie za rękę i zmusił, aby spojrzała mu prosto w oczy. 
- Skąd wiesz? 
- Ponieważ nie żyjesz - odparła wyrywając dłoń z jego uścisku.


* * *

Tessa siedziała w Bibliotece przeglądając książkę. Musiała napisać zaległy esej dla McGonagall. Nie mogła się jednak skupić. Felix siedział tuż obok niej grając na skrzypcach. A raczej fałszując, ponieważ dźwięki, które wydawał za pomocą tego instrumentu były straszne. 
Wetterlid zacisnęła pięści, powstrzymując się, aby nie wrzasnąć. Od dwóch dni grał bez przerwy. Robił to, kiedy próbowała zasnąć. Robił to nawet wtedy, kiedy siedziała na lekcjach. Już wszyscy i tak wystarczająco plotkowali i wytykali ją palcami. To że nie wiedziała jakie pytanie zadała nauczycielka na lekcji zwracało na nią uwagę, której nie chciała. W takich chwilach naprawdę marzyła o tym, aby być niewidoczna. Albo żeby zapaść się pod ziemię. Wszystko jedno. 
- Zamknij się - ryknęła wreszcie nie mogąc się powstrzymać. Felix umilkł momentalnie i zaśmiał się widząc jak jakiś krukon patrzy na nią zaskoczony.
- Przepraszam - wyszeptała czerwieniąc się. Zebrała szybko swoje książki, pergamin oraz pióro i wyszła jak najszybciej z Biblioteki. Przepychając się przez tłum uczniów, wbiegła szybko do pierwszej lepszej klasy i zamknęła ją szczelnie zaklęciem.  Następnie opadła na ziemię i zasłoniła twarz rękami. Felix usiadł po turecku tuż przed nią i dotknął ją palcem. 
- Coś nie tak? - zapytał śmiejąc się. Tessa rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Czego ode mnie chcesz? 0 zapytała cicho. McDonald przewrócił oczami wzdychając z pogardą. 
- To chyba oczywiste. Chciałbym dokończyć to, co zacząłem. Czyli cię zabić. Ale jak wiesz nie żyję, a poza tym jestem tylko wytworem twojej wyobraźni - oznajmił biorąc do ręki skrzypce i znów zaczynając grać. Tessa znów zakryła uszy dłońmi. 
- Przestań! - wrzasnęła, ale jego fałszowanie robiło się coraz głośniejsze. Złapała swoją torebkę i wyjęła z niej zielony eliksir. Przez chwilę wahała się, a potem wyjęła zatyczkę i wypiła duszkiem całą jego zawartość. Buteleczka wypadła jej z rąk, a Tessa powoli usiadła na ziemi i zamknęła oczy. 
Felix przestał grać. Odłożył skrzypce i spojrzał na Tessę z uśmiechem. 
- Śpij słodko, Tess. Może i prawdziwemu mnie nie udało się ciebie zabić, ale wkrótce wykończysz się sama.


____________________________________

Wiem, że długo nic nie dodawałam, ale coś jest nie tak z moim kompem, bo nie chce wyświetlać żadnych stron internetowych. Ogólnie ostatnio jakoś wszystko mam pod górkę. No i matematyka ma w tym swój wkład, ponieważ jestem z niej naprawdę słaba, muszę poprawić pierwszy semestr. Help me :c
Co do rozdziału został napisany już dawno temu, ale nie mogłam go jakoś nigdy dokończyć. Dedykuję go dla tych wszystkich kochanych osóbek, które skomentowały 27 rozdział i które mimo upływu czasu wciąż piszą w komentarzach kiedy będzie następny. Naprawdę świadomość, że ktoś to czyta, daje niezłego kopa. Dziękuje wam za to. <3

7 komentarzy:

  1. Rozdzial cudowny, nie moge sie doczekac nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tess ma ogromny problem jeśli zaraz się nim z nikim nie podzieli wyląduje w mungu na oddziale psychiatrycznym albo staranie się coś gorszego, aż nie chce sobie tego wyobrażać. Avery i Lunio? No kto by pomyślał: D cudownie! Na to czekałam! I Lily z Jamesem spędza razem Walentynki! Już nie mogę się doczekać co wymyśli Rogas: )
    Pozdrawiam Rogata

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dopiero dzisiaj go zobaczylam! Teraz! Na religii!
    No to czytamy! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz po szkole :P. Przeczytalam na wychowawczej, ale nie mialam czasu skomentować. A wiec pisze to teraz: jest SUPER!
      Jak ja sie cieszę z tego rozdziału! Juz sie bałam, ze nigdy sie nie pojawi!
      A teraz rozdzial :
      Amber i Remus - wspominałam, że ich po prostu uwielbiam? Że są moja ulubioną parą w twoim opowiadaniu? I że są cudowni, wspaniali i najlepsi? Jeżeli nie, to teraz wspominam :D.
      Tesse wykończy jej własna glowa! Niech ona pojdzie do kogoś po pomoc, bo sama sobie z tym nie poradzi!
      James, Lily i walentynki? Dość ciekawe połączenie :D. Ciekawe, co z tego wyjedzie...

      Usuń
  4. Jak to dobrze ze wrocilas! Tesknilam za twoim opowiadaniem :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, doczekałam się rozdziału. Zacznę mam nadzieje od początku. Albo raczej od tego co mi się bardzo spodobało i chodź było krótkie to i tak słodkie. Remus i Amber to moja tutaj ukochana para. Plissss niech oni się pocałują ^^ James i Lily spędza razem walentynki *.* Mam nadzieje, że tam coś się stanie i poskutkuje w dobra stronę ;) Biedna Tessa, tak mi jej szkoda, co ona zażywła? To był eliksir nasenny? Boję się o nią :( Niech się wszytko juz poukłada i będzie dobrze. Czekam na next i bardzo cieszę się że już wróciłaś. Pozdrawiam serdecznie
    Panienka Livvi :>

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego