wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 26 - Strach


          Syriusz siedział na krześle przed łóżkiem, na którym leżała Tessa i wpatrywał się w nią bez słowa. Kiedy ją zobaczył na tym korytarzu, bladą, drżącą i zapłakaną, czuł się jakby coś w niego strzeliło. Wiedział, że zrobił jej to ten cholerny Felix. Zabiłby go, gdyby go spotkał. 
Kiedy Łapa odniósł ją do Skrzydła Szpitalnego i upewnił się, że wszystko z nią w porządku, poszedł go szukać. Nie mógł go jednak nigdzie znaleźć, a Mapę Huncwotów wziął Glizdogon i przepadł jak kamień w wodę. Czuł tak potworny gniew, że wiedział, iż gdyby znalazł tego cholernego krukona, zabiłby go. Zabiłby go za to co zrobił Tessie. Nie znalazł go jednak, więc chłopak nadal był żywy. 
Timothy spał na krześle i cicho pochrapywał kilka metrów dalej. Nie chciał jej opuścić tak samo jak Syriusz. Łapa również czuł się strasznie zmęczony, ale postanowił, że nie zamknie oczu choć na chwilę póki Tessa się nie obudzi. Nie obchodziło go to, że może jeszcze sporo czasu spędzić we śnie. Przez ostatnie dni prawie w ogóle nie odpoczywała, jej organizm był całkowicie wycieńczony. Musiała nabrać sił, aby znów stanąć na własne nogi. 
Dumbledore i McGonagall oczywiście pytali się czy wiedzą co się stało. Syriusz był za bardzo roztrzęsiony żeby mówić, więc wyręczył go Timothy, który wyjaśnił  w skrócie, co się stało. Natychmiast zarządzono przeszukać cały zamek i znaleźć Felixa. Rodzice Tessy mieli się zjawić się dopiero jutro. Dostali jakieś zadanie od Ministerstwa i nie mogli się od niego wywinąć. 
Syriusz westchnął i podparł rękami głowę. To wszystko moja wina, pomyślał ze złością. Gdybym wcześniej zareagował, coś zrobił... Jak mogłem nie rozpoznać, że ten typek jest takim cholernym draniem, wyrzucał sobie. 
I wtedy się obudziła. 
Podniósł wzrok i spojrzał na nią uradowany. 
- Tessa - wyszeptał z czułością i złapał ją za rękę. Uśmiechnęła się krzywo w odpowiedzi. 
- Przyniesiesz mi wody? - zapytała z trudem. Kiwnął w odpowiedzi głową i szybko ruszył po picie. Wrócił po dwóch minutach w podskokach. Zastał w sali tylko Tima, który przeszukiwał gorączkowo każdy kąt Skrzydła Szpitalnego. 
- Gdzie ona jest? - zapytał Syriusz. Timothy rozłożył bezradnie ręce. 
- Nie wiem, Łapo. Kiedy obudziłem się jeszcze tu leżała. Potem odwróciłem się na chwilę, a ona po prostu... zniknęła! 

 * * * 

Nauczyciele mieli, lekko mówiąc, niezłe urwanie głowy. Najpierw jeden z uczniów przyniósł do Pani Elsy ledwo żywą gryfonkę, potem profesor Wiliams powiadomił ich o tym, że jedna z uczennic chciała go uwieść i oświadczyła, że tego pożałuje, a potem przyleciał Tim Wetterlid siódmego roku i roztrzęsiony oznajmił, że jego siostra, która leżała w Skrzydle ledwo żywa, tak po prostu zniknęła! 
Minerwa siedziała jak zwykle przy długim stole, a usta miała zaciśnięte w wąską linię. W całej komnacie słychać było teraz szmery. Z całego jednak zebranego towarzystwa najgłośniej wyrażała się oczywiście nauczycielka Astronomii, Aurelia Waters.
- Wiedziałam, że tak będzie. A mówiłam żeby takiego młodego chłystka nie przyjmować do szkoły? Zobaczycie, Prorok Codzienny nieźle sobie na nas poużywa - oświadczyła i posłała dosyć nieprzyjemne spojrzenie profesorowi Wilamsowi. Minerwa współczuła mu. Był mądrym młodzieńcem, uwielbiał uczyć, ale to że był młody i przystojny prędzej czy później i tak by niektóre rzeczy pokomplikowało. 
McGonagall zacisnęła usta w wąską linię i postanowiła, że nie będzie się niepotrzebnie denerwować, ale Aurelia tak kłapała tym jęzorem, że wytrzymać z nią po prostu nie szło! Wstała z godnością, na co reszta zebranych nauczycieli umilkła momentalnie. Wszyscy odczuwali do niej głęboki szacunek tak samo jak do Albusa Dumbledore'a. 
- Nie rozumiem, Aurelio dlaczego ziejesz takim jadem. No cóż stało się, teraz już nic na to nie poradzimy. Najważniejsze jest jednak to, że profesor Wiliams nie uwiódł żadnej uczennicy i że w porę nas powiadomił - powiedziała lodowatym głosem. Pani Waters spojrzała na Minerwę z mordem w oczach. 
- A skąd masz taką pewność, że jej nie uwiódł? - zapytała z błyskiem w oku. Zanim jednak McGonagall zdążyła jej odpowiedzieć, pojawił się Albus z gniewem malującym się na twarzy. 
- Rozmawiałem z nim Aurelio i nie musisz się o to obawiać. Cal jest niewinny, możesz być tego pewna. Koniec tematu. Możecie się rozejść. A ciebie Minerwo chciałbym poprosić, abyś została - powiedział Dumbledore. Waters nie odezwała się już ani słowem tylko wstała elegancko i pomaszerowała w stronę drzwi niczym prawdziwa królowa. 
McGonagall posłała jej niezbyt przychylne spojrzenie na pożegnanie i ruszyła w stronę dyrektora. Czasami miała ochotę przemówić niektórym do słuchu, ale była na tyle dobrze wychowana, że nie umiała tego zrobić.
Albus usiadł zmęczony za biurkiem i gestem wskazał opiekunce Gryffindoru miejsce obok. Potarł dłońmi czoło i cicho westchnął.
- Nadal się nie znalazła? - zapytał. Minerwa pokręciła głową.- No cóż damy jeszcze godzinę Filchowi i Albrechtowi, a jeśli nigdzie nie znajdą ani jej ani tego chłopaka wezwę aurorów - powiedział. McGonagall westchnęła cicho. W głębi serca obawiała się, że raczej ich nie znajdą. Ale nie mogli  tak pochopnie wzywać aurorów. Najpierw musieli mieć pewność, że nie ma ich na terenie Hogwartu.
- Zaraz powinni przyjść rodzice tej dziewczyny - oznajmił po dłuższej chwili Albus niezbyt radosnym głosem. Minerwa kiwnęła sztywno głową.
Zapowiadało się naprawdę bardzo interesujące popołudnie.

* * *

Syriusz chodził zdenerwowany po pokoju Huncwotów. Szukał Tessy wszędzie, gdzie tylko mógł, ale jej nigdzie nie było. Strasznie się o nią martwił. Prawie odchodził od zmysłów! Poza tym narastała w nim ogromna złość nie tylko na Felixa, ale i na Petera. Gdzie on się do cholery jasnej podział? Przepadł tak samo jak Tessa i zebrał ze sobą Mapę Huncwotów. Gdyby ją zostawił w pokoju z łatwością mógłby ustalić czy Tessa jest na terenie Hogwartu, czy może ten cholery McDonald zabrał ją w gdzieś indziej, bo do tego, że to zrobił, Syriusz nie miał żadnych wątpliwości. 
Noelle i Lily próbowały go jakoś pocieszyć. Ciągle mówiły, że na pewno wszystko z Tessą jest w porządku. Może chciała gdzieś się schować i zapomnieć o tym wszystkim co działo się wokół. Blacka strasznie zdenerwowało takie gadanie. 
- Kiedy mówiłem wam, że coś się z nią dzieje odparłyście, że zachowuje się dziwnie przez rozstanie z Felixem! I co? Jakie z was przyjaciółki skoro nie dostrzegłyście, że kompletnie jest załamana?! - wrzasnął głośno. Dziewczyny skuliły się tylko i zamilkły. W ich obronie stanął Potter.
- Przestań, Syriusz. To nie ich wina - mruknął, ale Black nie miał ochoty tego słuchać. Rzucił im tylko krótkie, rozwścieczone spojrzenie i zamknął się w pokoju. 
Łapa zacisnął pięści i uderzył nimi w ścianę. Raz jedną, potem drugą. 
- To wszystko moja wina... - wyszeptał załamany. Oderwał ręce od ściany i spojrzał w widok za oknem. Przez chwilę stał w miejscu, a potem w jego głowie uformowała się szybko pewna myśl. 
Przeszukali cały zamek. A jeśli wcale nie było jej w nim? Jeśli zabrał ją gdzieś indziej. 
Na przykład... do lasu? 
Zakazanego Lasu?

* * *

Tessa cała się trzęsła. Sama nie wiedziała jednak czy to ze strachu, czy z zimna. Prawdopodobnie z obu tych rzeczy. Miała na sobie tylko cienką piżamę oraz szlafrok i była cała czerwona od płaczu. Nie mogła poruszać palcami u nóg ani niczym innym. 
Felix stał kilka metrów przed nią i przyglądał jej się surowym wzrokiem. Prawdę mówiąc ta głupia gryfonka zaczęła go już nudzić. Miał nadzieję, że może spróbuje uciekać. Przynajmniej by się trochę zabawił. Ale ona siedziała jak kołek wbity w ziemię, trzęsła się jak galareta i ryczała. Na szczęście nie wydawała przy tym żadnego dźwięku. Inaczej z chęcią uciąłby jej język.
Rodzice tej głupiej dziewczyny pokrzyżowali mu plany. Mieli przyjechać dzisiaj i na dzień dobry miał zamiar zabić Tessę na ich własnych oczach, ale okazało się, że będą dopiero jutro. To wszystko zmieniło. Wiedział, że ich w całym Hogwarcie. To dawało mu trochę czasu, ale wiedział, że nie zajmie to długo zanim zorientują się, że tam ich nie ma. A wtedy Dumbledore zawiadomi aurorów. Oni natomiast zaczną szukać głębiej i z pewnością nie ominął Zakazanego Lasu. I całe przedstawienie, które układał od miesięcy, szlag trafi. Dlatego też musiał wszystko zmienić. Doszedł do wniosku, że może nie zobaczy min tych cholernych Wetterlidów, kiedy zabiłje tą małą szmatę, ale to nic. Pozbędzie się jej teraz. A najwyżej później weźmie się za ich syna. 
Wyciągnął nóż z kieszeni i ruszył w stronę Tessy. Dziewczyna spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. 
- Nie... Pomocy! Pomocy! - próbowała krzyczeć, ale z jej gardła dobywał się tylko cichy szept. Felix zaśmiał się okrutnie i kucnął przed nią, a następnie dotknął nożem jej policzka. Cały strach, który widział w oczach gryfonki napawał go radością.
- Cicho maleńka. Wkrótce będzie po wszystkim - powiedział z uśmiechem. Przyłożył nóż do gardła Tessy i... Wtedy coś na niego napadło. Nie zdążył zrobić nacięcia zanim został zwalony z nóg. Ryknął rozwścieczony i spojrzał z mordem w oczach na zwierzę, które go powaliło. A dokładniej na psa. Był cały czarny i było w nim coś tak bardzo znajomego...
- Ach... Syriusz Black! Zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś z psa. Ale kto by się spodziewał, że jesteś animagiem? - zapytał unosząc brwi do góry. Black nie zareagował. Stanął tylko przed Tessą i zjeżył sierść.
- No cóż... - powiedział Felix wzdychając. Przez chwilę obracał w dłoni nóż, a potem z wielką precyzją rzucił nim prosto w jej brzuch. Łapa ryknął i rzucił się na niego. Zaczął go gryźć, obdzierać ze skóry. Zastygł jednak w bezruchu, kiedy zobaczył Wetterlid. Leżała bezwładnie na śniegu, a krew z jej rany zabarwiła śnieg wokół na krwistą czerwień. Wrzasnął w myślach i ruszył w jej stronę, ale Felix nie pozwolił mu na to. Wyjął z kieszeni drugi nóż i w tej samej chwili zawył z bólu. Black ujrzał za nim jelenia.
- Potter - szepnął w myślach Syriusz. Rogacz kiwnął głową.
- Zajmę się nim - odparł tylko. Black nie miał zamiaru się z nim kłócić. Przemienił się z powrotem w człowieka, przycisnął jedną rękę do rany Tessy, a drugą wysłał z różdżki snop czerwonych iskier.
- Wytrzymaj, T. Słyszysz mnie? Wytrzymaj. Proszę. Proszę... - zaczął szeptać gorączkowo. Wetterlid  była słaba, zmarznięta i przestraszona. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jedyne co mogła zrobić to złapać Blacka za rękę i patrzeć na niego z myślą, że może więcej już go nie ujrzy. 
- Syriusz... - wyszeptała ledwo słyszalnym głosem, ale nie skończyła tego co chciała powiedzieć. Jak przez mgłę zobaczyła jeszcze ludzi przedzierających się przez las z wysoko uniesionymi różdżkami.
A potem...
A potem była już tylko ciemność.

_____________________________________

Kolejny rozdział w sobotę, a ja tymczasem życzę wam udanego Sylwestra!.:D
Pozdrawiam. 

6 komentarzy:

  1. Spędzanie sylwestra w domu ma swoje plusy- można dodać komentarze :P.
    Zacznę od Tessy: strasznie mi jej żal! Musi cierpieć tylko dlatego, że jakiś dupek coś sobie uroił, że jeżeli skrzywdzi ją, to odegra się na jej ojcu! A Syriusz taki kochany <3! Powtarzam się, ale mam nadzieję, że ta sytuacja zbliży go do Tessy!
    Rozdział prawie cały o Tessie z czego bardzo się cieszę!
    Pozdrawiam więc i czekam do soboty :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby taki chłopak istniał naprawdę, hahaha. ;) Rzeczywiście oboje zbliżą się do siebie, no ale nie będę zdradzać fabuły. Wszystko już w następnych rozdziałach. Dziękuje ślicznie za komentarz.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dużo Łapy i Tess. Matko jak mi jej szkoda! Biedna dziewczyna, musi przez jakiegoś chłystka tyle przeżyc o.O A SSyriusz normalnie jak rycerz się zachowuje i jak się martwi o nią.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    Buziaki, Pietrova
    [zakazane-zaklecia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałam w poprzednich rozdziałach, że będzie ich ostatnimi czasy dużo no i jest! :D Ogólnie uwielbiam o nich pisać a Tessa jest jedną z moich ulubionych postaci, które sama stworzyłam. ;)
      Miło mi to słyszeć.
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
    2. Bedzie dzisiaj rozdzial? C:

      Usuń
    3. Tak, tylko najpierw musze brata zrzucić z kompa. ;)

      Usuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego