sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 25 - Prawda

 
           Syriusz widział, że z Tessą jest coś nie tak. Mówił już o tym dziewczynom, ale one powiedziały, że to wina rozstania z Felixem. Black chciał w to wierzyć, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to nie prawda. Coś innego gryzło Wetterlid i chciał się dowiedzieć co.
Próbował z nią rozmawiać kilka razy, ale za każdym razem kończyło się to tym, że rzucała mu wściekłe spojrzenie i uciekała od niego jak najdalej. Łapa miał zamiar porozmawiać z Felixem, ale jak na złość nigdzie nie mógł go znaleźć. Postanowił więc pójść do brata Tessy. Wiedział, że nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że chce węszyć u jej bliźniaka. Oboje byli bardzo dziwnym rodzeństwem. W jednej chwili potrafili rozmawiać ze sobą i wygłupiać się, aż w końcu zaczynali się kłócić o jakąś błahostkę i śmiertelnie obrażeni nie odzywali się do siebie przez kolejne pół roku.
Syriusz zaczaił się na Timothy'ego w Bibliotece. Czytał właśnie książkę, kiedy znikąd pojawił się Black i zaciągnął go na korytarz. Tim skrzyżował ręce i zmarszczył brwi zupełnie tak samo jak miała to w zwyczaju robić Tessa.
- Czego chcesz? - zapytał buntowniczo. Łapa wywrócił oczami.
- Musimy porozmawiać na temat twojej siostry - odparł. Timothy spojrzał na niego zaskoczony. Jego wyraz twarzy zmienił się na bardzo zatroskany. Był pokłócony z Tessą, ale to nie zwalniało go z obowiązku starszego (o pięć minut) brata. Przeszli razem do kuchni, gdzie z radością powitały ich skrzaty i usiedli obok siebie w kąciku sali. Syriusz opowiedział mu o wszystkim co zauważył. O tym jak płakała, jak krzywiła się z bólu. Nie chciał uwierzyć, że rana, którą miała na policzku powstała w wyniku upadku ze schodów, jak to później wytłumaczyła.
- Powiesz mi jak miał na imię ten jej chłopak? - zapytał Tim. Widać było, że nieźle się niepokoił o siostrę.
- Felix McDonald - powiedział niemalże natychmiast Syriusz. Timothy zmarszczył brwi i wstał gwałtownie.
- Muszę iść szybko coś sprawdzić. Napisze ci list jak już to zrobię. Oby jednak to nie było to o czym myślę - rzucił i szybko wybiegł z kuchni zostawiając Syriusza samego, pełnego najgorszych obaw.


* * *

To było głupie, ale im bardziej Cal próbował wybić sobie Nelly z głowy, tym więcej o niej myślał. Nie szło mu czytanie książek, sprawdzanie esejów ani nic innego. Nie był w stanie niczego zrobić. Poszedł do Dumdledore'a i poprosił o dwa dni wolnego. Albus przyjrzał mu się od stóp do głów i skinął głową. Wiliams rzeczywiście wyglądał jakby był chory. Ale chory z miłości i to nie do tej osoby, do której powinien.
Wrócił do swojego gabinetu i przeszedł do drzwi do sypialni. Zdziwił się widząc tam Vilemo w krótkiej spódniczce i bluzeczce na ramiączkach. Założyła elegancko nogę na nogę i wbiła w niego lubieżny wzrok. Cal spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
- Dziewczyno, co ty wyprawiasz? - zapytał. Panna Montrose zachichotała i zdjęła z ramienia jedno ramiączko. Wiliams spojrzał na nią zaskoczony, a potem - ku jej ogromnemu zdumieniu - wyprostował się na baczność, otworzył szeroko drzwi i rozkazał jej wyjść. Vilemo próbowała dalej kokietować swojego profesora, ale widząc, że to nic na nim nie robi, zezłościła się, zabrała swoje rzeczy i obrzuciła go najbardziej lodowatym spojrzeniem jakie miała w zanadrzu.
- Pożałujesz tego - mruknęła.
Masz rację, pomyślał cicho i zamiast położyć się na łóżku, zamknął drzwi i wyszedł z pokoju. Musiał zwołać Radę Nauczycielską i powiadomić ich o tym co właśnie zaszło, zanim Vilemo pierwsza zrobi coś co całkowicie zniszczy mu życie.

* * *

Syriusz wsadził dłonie w kieszenie spodni i spojrzał zniecierpliwionym wzrokiem na drzwi starej opuszczonej klasy. Miał spotkać się z Timothy'm jakieś dziesięć minut temu, a jego wciąż nie było. Żałował, że nie wziął ze sobą Mapy Huncwotów. Westchnął cicho pod nosem i usiadł na jakimś zakurzonym krześle. Kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie, Syriusz poderwał się jak oparzony.
- Powiedz co się stało! - krzyknął bez żadnych wstępów. Tim usiadł obok niego i pokręcił ze zdenerwowaniem głową.
- Pamiętasz jak dwa lata temu była afera z firmą naszego ojca? Podpisał jakieś papiery, na które wszyscy tak nalegali, nawet mama, a potem przez nie zbankrutowaliśmy. To był ciężki czas, sam pamiętasz. Szczególnie dla Tessy. Ja miałem w nosie wszystkie te spojrzenie jakie mi rzucali, ale ona strasznie się tym przejęła. Po kilku miesiącach wszystko poszło w niepamięć i jakoś wróciło do normy, ale wydaje mi się, że jednak nie wszystko. Ojciec Felixa po zwolnieniu został z niczym. Ojciec chciał mu oddać przynajmniej pensję za miesiąc, ale on uznał, że to za mało i że należy mu się więcej. Była sprawa, ale mój ojciec ją wygrał i od tamtej pory McDonaldom nie wiedzie się najlepiej. I wiesz... Mam straszne przeczucie, że ta rana na policzku mojej siostry oraz całe to chodzenie z nią jest zemstą z jego strony.

* * *

Tessa siedziała na parapecie w dormitorium. Dziewczyny gdzieś poszły dzięki czemu mogła w spokoju delektować się ciszą. Nie robiła tego jednak, ponieważ jej myśli wciąż krążyły wokół Felixa. Na samą myśl o nim na jej twarzy pojawiał się grymas bólu. Nie mogła uwierzyć, że tyle czasu ją zwodził. Udawał, że ją lubi, a ona jak wariatka latała za nim i wpatrywała się w niego maślanymi oczami. Dopiero teraz do niej dotarły małe przytyki, które wtrącał czasami podczas rozmowy. I kiedy zatańczyła z Syriuszem na Halloween zachowywał się jakby mało go to obchodziło. Uznała jednak, że to wszystko przez to iż ona i Syriusz są przyjaciółmi. W rzeczywistości jednak naprawdę mało go to obchodziło żeby nie powiedzieć wcale. Merlinie, dlaczego byłam aż taka głupia?, pomyślała ze złością. Złapała za zdjęcie ozdobione czerwoną ramką, gdzie siedzieli razem i obejmowali się, a potem cisnęła nim z całej siły w ścianę. Ramka rozbiła się i pojedyncze ułamki szkła rozprysły się po całym pomieszczeniu. Jeden z nich trafił Tessę w dłoń. Blondynka skrzywiła się, kiedy zobaczyła, że rozcięła sobie palec. Złapała drugą ręką za różdżkę i sprzątnęła szybko, aby dziewczyny, gdy wrócą przypadkiem nie wpadły na szkło. Usiadła na łóżko i z zaskoczeniem zauważyła, że rana była o wiele większa niż na początku jej się wydawała. Krew lała się strumieniami a ją samą oczy zaczęły strasznie piec. Wzięła jakąś szmatką i przywiązała ją do kciuka. Czuła, że robi jej się niedobrze, więc pędem ruszyła w stronę Skrzydła Szpitalnego. Nienawidziła krwi, a tym już bardziej nienawidziła szpitali.  Z tego samego powodu nie mogła pojąć dlaczego Lily tak bardzo uwielbia przychodzić do szkolnej pielęgniarki i przypatrywać się - a co gorsza - pomagać jej, kiedy Skrzydło przechodzi prawdziwe oblężenie.
Pani Elsa była złotą kobietą. Nie pytała o nic. Szybko zatamowała krwawienie, posmarowała ranę leczącą maścią i obwinęła ją bandażem. Wetterlid czuła na sobie jej współczujące spojrzenie i doskonale zdawała sobie sprawę, że nie chodzi w nim tylko o skaleczenie, ale również o rozstanie z Felixem. Gdyby tylko wiedzieli kim on naprawdę, pomyślała z irytacją.
Kiedy tylko pielęgniarka skończyła zabiegi, Tessa szybko ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru. Miała nadzieję, że przejdzie niezauważona dlatego specjalnie wybrała się długą, okrężną drogą, a co za tym idzie - bardzo rzadko uczęszczanym korytarzem, ale w połowie drogi przed nią stanął Felix. Tym razem sam.
- Zejdź mi z drogi - mruknęła. Modliła się, aby w jej głosie nie było słychać strachu, który paraliżował ją od środka. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się szyderczo.
- Do tej pory nie powiedziałaś tatusiowi, co? - odparł i zaśmiał się cicho. Tessa próbowała odejść, ale krukon złapał ją za skaleczoną dłoń i zacisnął na niej brutalnie palce. Blondynka zagryzła wargi z trudem powstrzymując się, aby nie wybuchnąć płaczem.
- Zostaw mnie! - warknęła. Jego twarz zmieniła się gwałtownie. Jakby od niechcenia podniósł różdżkę i skierował w jej stronę. Tessa spojrzała na niego z coraz bardziej ogarniającym ją przerażeniem. - Nie ośmielisz się... Wystarczy, że krzyknę a zaraz ktoś z nauczycieli się pojawi... - wyszeptała jakby bez przekonania i wtedy niewidzialna siła cisnęła ją do tyłu. Złapała się ściany i zaczęła gwałtownie chwytać powietrze. Ręce jej drżały, czuła pulsujący ból, który rozchodził się po całym jej ciele, a serce waliło jej jak szalone. Zaczęła krzyczeć, ale z jej ust nie wydobył się żaden głos. On tymczasem poruszał się powoli w jej stronę. Miał na ustach ten swój cholerny uśmieszek, a oczy błyszczały mu złowieszczo.
- Odejdź! Odejdź, odejdź, odejdź - zaczęła szeptać gorączkowo, ale znów z jej gardła nie wydobył się nawet najcichszy szept. Felix zaśmiał się cicho. Następnie nachylił się nad nią i złapał ją pod brodę, a potem uniósł jej twarz brutalnie do góry. Przez chwilę przyglądał się jej i cmokał z niezadowoleniem. Tessa patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami ze strachu. Bała się poruszyć choćby na milimetr.
- Wiesz, szkoda, że to spotyka ciebie. Świetnie się z tobą całowało. Ale sama rozumiesz... Twój ojciec musi za to zapłacić - powiedział lekkim tonem. Tessa przełknęła z trudem ślinę. I wtedy to poczuła.
Przez jej ciało przepływał prąd. Paraliżował ją. Sprawiał, że z trudem łapała oddech. Felix puścił ją przez co zatoczyła się tuż pod ścianę. Próbowała krzyczeć, wrzeszczeć, ale to nic nie dawało. Nie mogła się odezwać.
Niech to się już skończy, pomyślała i ostatkiem sił zacisnęła ręce w pięści.


_________________________________


Kolejny rozdział wstawię trzydziestego grudnia, aby wynagrodzić wam jakoś fakt, że obiecałam iż rozdziały będę publikowała częściej. Naprawdę to niesamowite, że tak strasznie rozleniwiłam się przez te kilka dni. Potrafię spać do piętnastej. Powrót do szkoły będzie straszny, naprawdę. Już teraz mam ciarki jak pomyślę o matmie. Ale zanim to nastąpi lepiej opowiedzcie, jak wam mijają święta. Czy tylko ja ich nie odczuwam w tym roku?
Ściskam cieplutko.

2 komentarze:

  1. No dokladnie ja tych Świąt tez nie czulam :c moze to wina śniegu xD
    Łołoło w tym rozdziale sie tyle dzialo c: szczescie ze dodasz rozdział tak szybko :d 30.12 <3 czekam na nastepne ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. awww! Doczekałam się, całe święta spędziłam na czekaniu na notkę, ale opłaciło się, było świetnie!
    Biedna Tess :C
    Działo się wiele i nim się zorientowałam, to puf koniec!
    Jak ja wytrzymam do 30 - co prawda to tylko kilka dni, ale jednak długo!
    Spóźnione życzenia świąteczne i noworoczne <3

    Buziaki, Pietrova

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego