poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 22 - Smerfuj się kto może!


          Sylwester zbliżał się wielkimi krokami. Dziewczyny od razu zastrzegły, że same przygotują jedzenie w obawie, że gdyby Huncwoci zajęli się tym z pewnością by je otruli. Natomiast biedną Tesse wykopały za drzwi, ponieważ podjadała im jedzenie.
- Potwory! - rzuciła zniesmaczona i ruszyła do salonu. Chłopcy ozdabiali właśnie pokój, oprócz Petera, który ślizgał się w skarpetkach po podłodze. Tessa zaśmiała się widząc jaką sprawia mu to radość. Podeszła do Jamesa oraz Syriusza i uśmiechnęła się ślicznie. 
- Mogę się do was przyłączyć? - zapytała słodko. James nawet nie zdążył mrugnąć, kiedy Black kiwnął niespodziewanie głową i zaproponował, że może pomóc mu przyczepiać wstążki do firanek. Rogacz nie wiedział po co w ogóle to robić, ale nie skomentował tego i ruszył w stronę Remusa. 
- Zostawił mnie dla Tessy! - zawołał z grymasem i kątem oka spojrzał czy Łapa w ogóle to usłyszy. Ale oczywiście tego nie zrobił. Asekurował właśnie pannę Wetterlid. James zmarszczył ponuro brwi i wbił wzrok w Lupina. On jednak wydawał się czymś zamyślony. Westchnął teatralnie i dołączył do ślizgającego się Petera. 
Godzinę później cały dom był już pięknie ozdobiony. Potter wyjął ukrytą porcję Ognistej Whisky i ułożył ładnie na stoliczku. Zastrzegł również, że jeśli ktoś go ruszy to łapki powyrywa i pobiegł do kuchni wysępić od Evans trochę jedzenia. 
Tessa nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiła ubrać się i wyjść na dwór. Rozejrzała się wokół, wyjęła rękawiczki i zaczęła lepić bałwana. Kiedy toczyła tak wielką kulę, przyłączył się do niej Syriusz. Wetterlid podziękowała mu i razem wzięli się do roboty. Black nie odpuścił możliwości podrażnienia jej. Razem zaczęli rzucać się śnieżkami. Wetterlid ulepiła małą kulkę i już miała nią rzucić w Syriusza, kiedy poślizgnęła się i jak długa upadła na ziemię. Łapa zaczął zwijać się ze śmiechu. Tessa spiorunowała go wzrokiem, ale on nadal chichotał. Wreszcie położył się obok niej i zaczął robić aniołka. 
Wetterlid przyglądała mu się z uśmiechem. Syriusz Black był naprawdę niezwykły. Na sam jego widok, Tess szczerzyła się od ucha do ucha. Wygłupiał się z nią, śmiał. Miał w sobie coś co sprawiało, że humor od razu się polepszał. Uwielbiała się z nim przekomarzać i wygłupiać. 
Kiedy powrócili do lepienia bałwana, spojrzała na niego z uśmiechem.
- Wiesz, Łapa. Mam nadzieję, że znajdziesz jakąś świetną dziewczynę - powiedziała i natychmiast pobiegła do domu słysząc, że ktoś ją woła. Syriusz westchnął cicho. 
- Już ją znalazłem, Tessa - wyszeptał bezradnie wpatrując się jak znika za drzwiami. 

* * * 

Impreza Sylwestrowa zaczęła się wieczorem. Rogacz włączył głośno muzykę i zaciągnął Lily do tańca. Rudowłosa broniła się jak mogła, ale James był silniejszy. 
Pół godziny później zaczęli zjeżdżać się goście z bliskiej okolicy. Przyszło około pięciu osób. Bliźniaczki Mila i Leyla spojrzały na Syriusza z błyskiem w oku. Zaczęły z nim flirtować, ale on nie miał na to ochoty. Napił się trochę Ognistej Whisky i opadł na kanapę. Ponurym wzrokiem obserwował Tesse, która tańczyła w najlepsze. 
Prawda była taka, że kompletnie zwariował na jej punkcie. Mógłby wpatrywać się w nią godzinami. Uwielbiał jej śmiech, jej głos, jej zapach. Kiedy ją widział, automatycznie się uśmiechał. Miał wiele dziewczyn, naprawdę. Ale przy żadnej... Przy żadnej nie czuł tego, co do niej. Nie wiedział co to jest. Miłość? Czy właśnie tak wyglądała? Nigdy nie był zakochany. Nie wiedział jak to jest. 
Sięgnął po kolejną butelkę i wypił kilka łyków. Nawet jeśli tak było to wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. Tessa miała chłopaka, a on nie był typem, który robiłby romantyczne kolacje. Nie nadawał się na partnera. Odwrócił głowę i spojrzał kokieteryjnie na Milę. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i przysunęła bliżej niego. 
Dwie minuty przed północą, całą grupą wyszli na dwór. Wszyscy z kieliszkami w rękach śmiali się i czekali na nowy rok. James ustawił fajerwerki, które punktualnie o północy wystrzeliły na niebie tworząc serię kolorowych kształtów. Zebrani rzucili się, aby złożyć sobie życzenia, a potem powoli każdy rozszedł się w swoją stronę. Huncwoci i Upiorne Gryfonki do pokojów, a goście wrócili do swoich domów.
Nelly i Tessa od razu opadły na swoje łóżka. Evans zmierzyła je groźnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała, ponieważ dziewczyny natychmiast zasnęły. Wypiły o wiele więcej niż Lily, która tym razem sobie odpuściła. Nigdy nie przepadała za alkoholem, a poza tym byli u Potterów. Trzeba było mieć się na baczności.
Evans wzięła ze sobą ręcznik, piżamę i ruszyła do łazienki. Zmyła z siebie cały ten zapach alkoholu i papierosów. Namydliła się cytrynowym płynem i uśmiechając się wyszła z łazienki. Założyła długą, fioletową bluzkę do ud i wróciła na górę. Dziewczyny nadal smacznie spały. Ruda przykryła je ciepłym kocem i już miała kłaść się do łóżka, kiedy zauważyła za oknem jakiś kształt. Zmarszczyła zamaszyście brwi i podeszła do okna. Otaksowała spojrzeniem całe podwórko i już miała odejść, kiedy ktoś skoczył i z impetem przykleił się do okna. Evans wrzasnęła i ze strachu aż się wywróciła. Wytrzeszczyła oczy i zaczęła cofać się w głąb pokoju na czworakach.
Za szybą, w powietrzu wisiał ogromny bałwan. Miał oczy zrobione z guzików, różową czapeczkę Nelly i wielkie gałęzie, które służyły mu za ręce. Natomiast na jego buzi malował się szeroki, diaboliczny uśmieszek. Lily przełknęła głośno ślinę. Przecież nie piła, więc dlaczego, do cholery jasnej widzi latające bałwany!
Kiedy rozległo się głośne stukanie, Evans wrzasnęła. Z krzykiem rzuciła się, aby obudzić dziewczyny. Tessa spojrzała na nią z wyrzutem i spojrzała w okno.  W tej samej chwili zobaczyła bałwana. Podskoczyła ze strachu i razem z Lily pociągnęły Nelly, która nadal śniła i z głośnym wrzaskiem wpadły do pokoju Huncwotów.
- Otwierajcie, szybko. Atakują nas!! - zawyła Tessa waląc w drzwi. Otworzył im James. Ziewnął szeroko i już miał zapytać czemu one tak wrzeszczą. Wetterlid postanowiła nie odpowiadać na jego pytania. Rzuciła się w stronę pokoju i gdyby nie szybki refleks Rogacza, który rzucił się w bok z pewnością zostałby on staranowany.
Zaraz za nią weszła Evans z rozszerzonymi ze strachu oczami i Nelly, którą ciągnęła za ramię. Potter zmarszczył brwi, ale na rozkaz Lily zamknął drzwi nie wiedząc co o tym myśleć. Tessa porwała koc Syriusza i schowała się w kącie, natomiast Nelly runęła na łóżko Jamesa. Remus i Syriusz przyglądali się dziewczynom z otwartymi buziami, a Evans sapała głośno. Nagle złapała Pottera za ramię, że gryfon o mało się nie wywrócił.
- Tam... Za oknem... Był bałwan! - wyszeptała. Black zaśmiał się.
- Co ty brałaś, Evans? Przecież nic nie wypiłaś... - wychrypiał. Ruda zmrużyła niebezpiecznie oczy i w tej samej chwili zamarła.
- OKNO! - wrzasnęła i pędem ruszyła, aby je zamknąć. W tej samej chwili pojawił się bałwan. Uśmiechnął się złośliwie i już chciał wejść do środka, ale Evans zagrodziła mu drogę. Potter ruszył jej na pomoc i wspólnymi siłami udało im się je zamknąć.
- Co to było? - zapytał James.
- Bałwan, który ulepiliśmy z Tessą! - zawołał uśmiechnięty od ucha do ucha Black. Lily opadła na krzesło i westchnęła z ulgą. Wydawało się, że sytuacja została opanowana. Niestety tak nie było...
Okno otworzyło się po chwili z głośny hukiem. Wszyscy podskoczyli do góry. Nelly, która obudziła się całkowicie, obrzuciła bałwana jednym z tych swoich spojrzeniem i pędem ruszyła do drzwi.
- Nie wieżę, że to mówię, ale... SMERFUJ SIĘ KTO MOŻE!! - krzyknęła głośno. Wszyscy rzucili się w jednej chwili do drzwi. Za nimi słychać było głośny śmiech bałwana.
- Potter, gdzie możemy się ukryć? - wysapała Evans.
- Piwnica! - wrzasnął i wszyscy pędem ruszyli do salonu. James odsunął szybko dywan i wskazał klapę w podłodze. Nelly nie czekając długo skoczyła do środka z głośnym wrzaskiem, Tessa z bojowym okrzykiem, Syriusz z głośnym piskiem, a Remus z miną zrezygnowanego człowieka.
- Gdzie jest Peter? - zapytała nagle Lily. W tej samej chwili ujrzeli bałwana. Rogacz przełknął ślinę i spojrzał szybko na Rudą.
- Pewnie śpi nadal w pokoju. Chodź! Złapie nas. Odbijemy Glizdka jak tylko wymyślimy plan działania - mruknął. Lily pokiwała głową i wskoczyła, a za nią James w ostatniej chwili.  Przez chwilę siłował się z bałwanem, ponieważ ten nie chciał pozwolić, aby się zamknęli, ale Ruda podała mu jakąś deskę, dzięki której zablokował wejście. Włączył malutką lampkę, która wisiała nad sufitem i otarł niewidzialny pot z czoła.
- James, mogę zjeść ten dżem porzeczkowy? - wyszeptała cicho Tessa. Rogacz kiwnął głową i opadł na ziemię, a Lily tuż obok niego. Z góry słychać było donośne wrzaski bałwana. Nelly obrzuciła ponurym wzrokiem piwnicę i razem z Tessą zaczęła objadać się dżemem, który chyba zaczął koić ich nerwy. Każdemu z zebranych robiło się niedobrze na myśl, że mieliby wrócić na górę. Ale Peter...
- Oni nie pójdą. Już i tak wystarczająco się napili - powiedziała szeptem Lily. Potter kiwnął z westchnieniem głową.
- Wygląda na to, że musimy iść sami - odparł. Evans pokiwała zrezygnowana głową. Odczekali dziesięć minut, upewniając się tym samym, że bałwan chwilowo zostawił w spokoju wejście do piwnicy i powoli ruszyli na górę. James drżącymi rękami otworzył klapę i kiwnął głową w stronę Evans. Wokół było czysto. Bałwan nigdzie nie było. Zostawił po sobie tylko mokre ślady na podłodze.
Oboje rozkazali Remusowi zamknąć klapę i ruszyli na paluszkach do kuchni.
- Czego szukasz? - zapytała Lily przyglądając się Potterowi. Rogacz przetrząsał właśnie szuflady w poszukiwaniu... No właśnie, czego?
- Możemy go pokonać tylko ogniem, Evans. Dlatego potrzebna mi zapalniczka. Zastawimy na niego pułapkę. Zwabimy go tak, aby wbiegł do mieszkania. Ja rozpalę kominek, a bałwan wpadnie do środka i się rozpuści - powiedział. Evans poklepała go po ramieniu. Plan rzeczywiście był doskonały.
- Ale dlaczego on w ogóle ożył? - zapytała nagle Lily. James uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Razem z Syriuszem otworzyliśmy opakowanie ożywiającego pyłku. Rozsypał się nam na śnieg, ale zarówno ja jak i Łapa o tym zapomnieliśmy. A potem zbudował razem z Tessą bałwana no i on tak jakoś ożył... - odparł cichutko. Evans wywróciła oczami i w tej samej chwili zamarła. Z podwórka rozległ się głośny krzyk Petera.
- Idź rozpal ten kominek! - zawołała Lily i pobiegła szybko na podwórko. Padał śnieg, a ona była tylko w długiej bluzce i skarpetkach, więc od razu poczuła, że robi jej się zimno. Chuchnęła sobie w ręce i ruszyła pędem za bałwanem.
- Peter, uciekaj! - wrzasnęła. Stwór odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął złośliwie. Glizdogon wykorzystał to, że bałwan całkowicie o nim zapomniał i z głośnym krzykiem ruszył do domu.
- Muszę już uciekać! - zawołała i ruszyła w ślad za Peterem.- Potter rozpalaj ten ogień!!! - krzyknęła wchodząc przez drzwi. Bałwan deptał jej po piętach. W ostatniej chwili zawróciła i część śnieżnego potwora rzuciła się w ogień, ale tylko jego największa kula. Evans jęknęła widząc, że zbliża się w jej stronę. W tej samej chwili Potter zrobił coś szalonego. Rzucił się, aby ją zasłonić i wylądował z bałwanem na podłodze. Dostał w twarz gałęzią, ale walczył dzielnie. Przeturlał się w stronę kominka i popchnął potwora. Bałwan trzymał go jednak mocno i gdyby nie Lily, która pociągnęła go za rękaw z pewnością wylądowałby razem z tym stworem w ogniu.
- Dzięki - powiedział uśmiechając się.
- Wiesz co? Muszę się napić - mruknęła. Potter uśmiechnął się i wyjął butelkę Ognistej Whisky. Razem upadli na kanapę i zaczęli sączyć alkohol. W pewnej chwili, Lily zwróciła się w stronę Rogacza i spróbowała go pocałować. James złapał ją za rękę i pokręcił przecząco głową.
- Przecież tego chcesz - powiedziała zaskoczona widząc jego postawę.
- Oczywiście, że tak, ale nie w ten sposób. Nadal cierpisz, ponieważ Bastian odszedł. Ja go nie zastąpię, Evans. A jak rano się obudzisz będziesz czuła się paskudnie - odparł. Lily westchnęła i wypiła kolejny łyk Ognistej.
- Dziękuje, James, że nie wykorzystałeś sytuacji - powiedziała po chwili. Potter uśmiechnął się.
- To nie znaczy, że nie będę dalej próbował.
- To nie znaczy, że nie będę dalej na ciebie wrzeszczeć - odparła ze śmiechem. Rogacz uśmiechnął się i na chwilę w salonie zaległa cisza.
- Czy tak nie może być zawsze? Bez kłótni? Bez wrzasków? - zapytał cicho.
- To nie moja wina, że doprowadzasz mnie do podwyższonego ciśnienia - mruknęła obronnym tonem. James szturchnął ją łokciem ze śmiechem.
- Przyjmę to jako komplement - powiedział, a po chwili namysłu dodał. - Wiesz, a może zaczęlibyśmy od nowa?
- Co masz na myśli? - zapytała Evans ze zmarszczonymi brwiami.
- No wiesz, może zostalibyśmy przyjaciółmi. Nie mówię, że masz mi zdradzić swoje wszystkie sekrety, ale byłoby miło pójść razem na obiad zamiast ciągłego ganiania za tobą - odparł James. Evans zaśmiała się.
- Wiesz, nie wiem czy to wyjdzie, ale możemy spróbować.
- I nie mówisz tego tylko dlatego, że jesteś pijana? - zapytał z błyskiem w oku.
- Hm, z pewnością to jeden z czynników, który wpływa na moją decyzję i jutro pewnie będę tego żałować, ale niech będzie.
- Czyli sztama? - zapytał ze śmiechem.
- Sztama!

_________________________________

Rozdział pisało mi się naprawdę lekko, więc mam nadzieję, że się spodoba. :D Rozpisałabym się bardziej, ale oczy same mi się kleją, więc idę spać.
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Świetny rodział! A ta akcja z bałwanem... o ja, skąd ty takie pomysły bierzesz xD Bardzo się cieszę, że James i Lily mają sztamę, ale ciekawe co na to Lilka jak otrzeźwieje :P
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Gabi♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, nie wiem. Tak jakoś :D
      Dziękuje za miłe słowa.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Ooo ;< biedny Syriusz. Mam nadzieje ze Tessa dostrzeze jak Black ja bardzo kocha i bd happy end :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że prędzej czy później i tak się zorientuje ;)

      Usuń
  3. Super z tym bałwanem, nie mogę się nadziwić skąd czerpiesz pomysły:) Ożywiający proszek! Kto by pomyślał:) I w dodatku ich goniło, najpierw myślałam, że to sprawka Huncwotów, ale jednak okazało się, że to ich wina tylko pośrednio. Lily i James zawieszają broń? Nie mogę sobie tego wyobrazić:D A Syriusza mi nie szkoda, niech się chłopak wysili a nie wszystko na tacy ma mieć podane. Na pewno korona mu z głowy nie spadnie jak się trochę postara:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz, zobaczysz jeszcze Syriusz na nią zasłuży ^^

      Usuń
  4. Super Rozdział!
    Exstra pomysł z tym ożywionym bałwanem XD. Podczas czytania wyobrażałam, jak to musiało wyglądać! : siódemka panikujących nastolatków uciekających przed bałwanem wcześniej przez nich zrobionym :D Hahaha!
    Lily i James zawarli pokój? Nie wiem, czy uda im się go utrzymać.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Alo cześć i czołem, kluski z rosołem!
    Oh, Tessa jest cudowna i chyba zaczynam ją lubić bardziej niż Lili. Odnoszę wrażenie, że w tym rozdziale Evans jest jakaś no....
    Może coś mnie ominęło, ale trochę się zdziwiłam, kiedy Syriusz przyznał się do swoich uczuć. Chyba faktycznie coś mi w poprzednich rozdziałach umknęło. Nie zmienia to faktu, że ogromnie ich shippuję (no może nie tak bardzo jak Jily...)
    Ślizgający się Rogacz i Glizdek to była mistrzowska scena.
    A ten bałwan. Cały czas myślałam, że to jednak Peter xD
    Och i kiedy Lily chciała pocałować mojego James'a a ten tak subtelnie jej odmówił. No jestem pod wrażeniem. James, ily!
    rozdział jak zwykle lekki i przyjemny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał ;) Mi ten moment podoba się chyba najbardziej z całego tego rozdziału. :3

      Usuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego