niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 21 - Święta


           Lily uniosła wzrok i pokiwała z uznaniem głową. Dom Potterów był naprawdę duży i bardzo kolorowy. Na dachu wisiały lampiony. Komin był ozdobiony w piękną różową sukienkę, a dróżka, która prowadziła w stronę drzwi była zrobiona z małych czerwonych kamyków.
Kiedy całą paczką byli w połowie drogi z domu wybiegła pani Potter. Była wysoka, miała kręcone włosy i błękitne oczy. Przycisnęła do siebie jedną ręką Jamesa, a drugą Syriusza i dała każdemu z nich soczystego całusa.
- Nawet nie wiecie jak za wami stęskniłam! - zawołała. Następnie podeszła do Remusa, potargała mu grzywkę, a Peterowi wręczyła czekoladową babeczkę. Dziewczyny stanęły z boku nieśmiało, ale Dorea podeszła do nich zamaszystym krokiem i ucałowała każdą w oba policzki. Przy Lily zatrzymała się na dłużej. - Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać, Lilyanne. James zawsze o tobie tyle mówi - powiedziała tak, aby tylko Evans ją usłyszała. Dziewczyna posłała jej zaskoczone spojrzenie, ale nie musiała na szczęście odpowiadać, ponieważ pani Potter odwróciła się natychmiast i popchnęła całą paczkę w stronę domu.
W środku czekał już Charles Potter. Huncwoci przywitali się z nim serią przybijanych piątek i piąstek. Mężczyzna wydawał się promieniować i Lily z uśmiechem zauważyła, że zarówno ona jak i Dorea traktuje przyjaciół Jamesa jak własne dzieci. To było naprawdę miłe.
Nastąpiła prezentacja, podczas której ojciec Rogacza przywitał się z każdą z dziewczyn. Powiedział im kilka komplementów i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Pani Dorea zaproponowała, że każda z nich może wybrać sobie własny, osobny pokój. Dom był naprawdę duży, więc nie było najmniejszego problemu. Gryfonki zapewniły jednak, że wystarczy im jeden. Zajęły to pomieszczenie, z którego okno wychodziło na ogród państwa Potterów.
Zapowiadały się naprawdę wesołe święta.

* * *

James owinął sobie ręcznik wokół bioder i spojrzał w lustro. Poczochrał czarne włosy i zaczął szukać kremu do golenia. Był w wyśmienitym nastroju. Odkąd zobaczył Evans w pociągu marzył tylko o tym, aby została jego żoną, poznała jego rodziców i zamieszkała razem z nim w Dolinie Godryka. A teraz proszę! Przyjechała do niego na święta z resztą paczki. Pottera bardzo to cieszyło.
Okręcił się wokół osi i rozsmarował krem na brodzie. Zaczął ruszać się przy tym i tańczyć, co wyglądało naprawdę zabawnie.
W takim stanie zastała go kobieta o siwych, długich włosach oraz towarzyszące jej dziewczyny. Evans odchrząknęła. Potter odwrócił się w ich stronę i wlepił w nie zaskoczone spojrzenie. Ruda uśmiechnęła się złośliwie w duchu. Spodziewała się, że wybiegnie stamtąd w wrzaskiem, zaczerwieni się albo zatrzaśnie im drzwi przed nosem, ale ten cholerny idiota po prostu się uśmiechnął!
- Ciocia Brunia! - zawołała jeszcze. Kobieta pokręciła z politowaniem głową i popchnęła dziewczyny w głąb salonu.
- Odwrót, panienki. Mój wnusio musi się ogolić - powiedziała rozbawiona. Zostawiły więc za sobą wyszczerzonego Rogacza i ruszyły w stronę kuchni. Dorea Potter śmigała po niej w pocie czoła przygotowując jedzenie na Wigilię. Dziewczyny wyraziły chęć pomocy, ale kobieta wygoniła je. Broniła kuchni jak skarbu. Ciocia Brunia wywróciła oczami i kazała im poczekać w salonie. Gryfonki kiwnęły zgodnie głowami i wycofały się w głąb domu.
Salon okupowali Huncwoci. Wyciągnęli jakieś gry z obszernej szafy Pottera i grali. Zawołali dziewczyny, aby zagrały z nimi, ale one konsekwentnie odmówiły. Tessie jednak spodobał się ten pomysł i przyłączyła się do nich. Nelly pokręciła głową.
- Radzę wam nie grać na pieniądze. Oskubie was ze wszystkiego - poinformowała. Łapa machnął ręką. Nie chciał w to uwierzyć. Ach, jeszcze tego pożałuje. Już Tessa się o to postara...
James zaszczycił ich swoją obecnością jakieś pół godziny później. Świeży, bardzo ładnie pachnący rozsiadł się między dziewczynami, które broniły się przed tym zawzięcie i z lubością zaczął wpatrywać się w Syriusza, który siedział na podłodze z niedowierzającą miną. Tessa tym czasem uśmiechała się szaleńczo. Zgarnęła całą kasę i pobiła Blacka, który jeszcze jakieś kilka minut temu uważał się za króla tej gry.
Biedny, biedny Łapcio.

* * * 

Ciocia Brunhilda była bardzo przebojową kobietą. Wieczorem zaprowadziła wszystkich do salonu, a Doreę siłą wyprowadziła z kuchni. Usiadła na królewskim miejscu czyli na wielkim, skórzanym fotelu i zaczęła śpiewać kolędy. Wszystkim od razu udzielił się jej nastrój. Syriusz i James wyli jak opętani fałszując okropnie. Cioci Bruni jednak to nie przeszkadzało. Patrzyła na nich rozanielonym wzrokiem. Pani Potter tymczasem dokarmiała Petera czekoladowymi babeczkami, a Charles uśmiechał się promiennie w stronę Lily. 
- A więc to ty będziesz moją synową - skwitował jakiś czas później. Evans zaczęła krztusić się piciem. Nelly uśmiechnęła się złośliwie i walnęła ją z całej siły w plecy. Gryfonka zakaszlała i spojrzała na pana Pottera załzawionym wzrokiem.
- Och. Wybacz, Lily. James zawsze tak dużo o tobie mówi iż w ogóle zapomniałem, że nie jesteś jego dziewczyną - powiedział z zakłopotaną miną. Lily przełknęła ślinę i zmusiła się, aby uśmiechnąć. Rogacz opowiadał o niej nawet w domu. Swoim rodzicom. Merlinie!
Wigilia minęła w radosnej atmosferze. Lily cieszyła się, że dziewczyny ją namówiły, aby przyjechała do Jamesa na święta. Panowała tam taka cudowna atmosfera, wszyscy się śmiali i ogólnie było bardzo wesoło. Ostatnio takie święta miała zanim okazało się, że jest czarownicą. Od tamtej pory Petunia nigdy nie odpuszczała jej uszczypliwych uwag i kazała wracać do reszty tych swoich głupich dziwolągów. Evans starała się nie zwracać na nią uwagi, ale i tak prędzej czy później wybuchała i cała atmosfera psuła się, rodzice byli nieszczęśliwi, a ona wracała zachmurzona z powrotem do Hogwartu.
Lily miała również okazję poznać Rogacza z innej strony. Z uśmiechem przyglądała mu się jak razem z Syriuszem robił babeczki z wiśniowym nadzieniem. Oczy iskrzyły mu się wesoło i wyglądał naprawdę oszałamiająco w tym różowym fartuszku swojej mamy. Zaśmiała się widząc jak Black w białym kuchennym kapeluszu wymazał mu nos i włosy. James z trudem utrzymał się na nogach i zaczął chichotać. Mąka wirowała w powietrzu i Evans z roztargnieniem zauważyła, że ma ładny głos. Nigdy nie zwracała na to uwagi, ale jego śmiech był naprawdę cudowny. Taki ciepły i wesoły. Lily uśmiechnęła się pod nosem. W tej samej chwili James podbiegł do niej i zaczął rzucać w nią mąką. Evans krzyknęła ze zgrozą. Cała w mące wyglądała jak duch.
- Potter! - rzuciła ze śmiechem i odwdzięczyła mu się. Kiedy wyszli z kuchni Dorea krzyknęła ze strachu, widząc ich. Charles uspokoił małżonkę i wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
Następnego dnia tuż po Wigili, Potterowie i ciocia Brunia pożegnali się z młodzieżą zostawiając dom pod opieką Jamesa. Dorea wyglądała na przerażoną i nie można było się jej dziwić. Potter był bardzo pomysłowy i mógł wysadzić dom pod ich nieobecność. Na szczęście dziewczyny zapewniły ją żarliwie, że wszystko będzie w porządku i że przypilnują Huncwotów. Dorea podziękowała im gorliwie i z lekkim sercem teleportowała się.

* * * 

Święta w domu Amber jak zawsze minęły w drętwej atmosferze. Dodatkowo ojciec zaprosił rodzinę jej chłopaka. Niby powinna być zadowolona, ale nie była. Chciała zakończyć związek z Drakiem. Nigdy go nie kochała. Był bardzo przystojny i tylko tyle. Związek z nim był kompletną porażką. Nie mieli żadnych wspólnych zainteresowań ani w ogóle o czym rozmawiać. Amber była z nim tylko dlatego, że chciała przypodobać się ojcu. Dopiero siedząc przy stole i patrząc zarówno na Drake'a jak i na swojego ojca zrozumiała jakie to żałosne. 
Alan Avery od zawsze marzył o synu. Urodziła mu się córka i był zły z tego powodu. Nigdy nie poświęcał jej czasu. A Amber tak bardzo pragnęła być przez niego kochana... Kiedy związała się z Drakiem był bardzo z tego powodu zadowolony. Marzył o synu takim jak on. 
Czas dłużył się Amber niemiłosiernie. Gorset bardzo ją ściskał. Miała ochotę zdjąć go, spalić i nigdy więcej żadnego nie założyć. Wiedziała jednak, że gdyby spróbowała wstać od stołu, gorzko by tego później pożałowała. Według ojca kobiety miały siedzieć na krześle, ładnie wyglądać i nie odzywać się. Nic więcej. 
Kiedy kolacja skończyła się, Amber ruszyła powoli do swojego pokoju. Miała ochotę biec, ale z trudem powstrzymywała się, aby tego nie zrobić. Kiedy znalazła się na górze z irytacją uświadomiła sobie, że zostawiła naszyjnik na dole. Zeszła po niego i usłyszała, że Alan rozmawia jeszcze z ojcem Drake'a. Na paluszkach podeszła bliżej i wstrzymała oddech. 
Z każdym kolejnym słowem czuła, że robi jej się sucho w gardle.
W starych rodach czarodziejskich takich jak jej zawsze było tak, że ojciec wybierał córce męża bardzo dobrze usytuowanego koniecznie czystej krwi. Po zakończeniu szkoły pobierali się i zadaniem kobiety było już tylko rodzenie dzieci.
Amber zagryzła wargi i wróciła na górę. Wiedziała, że w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia. Wyjdzie za Drake'a czy tego chce czy nie. 
Zdjęła z siebie ten okropny gorset i wyjęła z kieszeni bransoletkę, którą zgubił Remus. Niespodziewanie poczuła ukłucie w sercu. Bransoletka nie była bogato zdobiona, jak jej biżuteria, ale miała coś w sobie. 
Gdzieś tam była dziewczyna, dla której Lupin ją kupił. 
Dziewczyna, która była przez niego kochana.

_________________________________________

Jak tam mija wam weekend? Mnie złapała wena, więc piszę jak najwięcej żeby mieć zapas, kiedy jej zabraknie. Rozdział pisało mi się naprawdę lekko no i sama już nie mogę się doczekać świąt! ♥ Ale zanim one nadejdą w grudniu będę pisała próbne testy gimnazjalne. Ech :c
Pozdrawiam. 

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Szkoda tylko, że było mało akcji w domu Potterów, ale mam nadzieje że w następnym rozdziale rozwiniesz ten wątek ;)
    No i Amber ;( mam nadzieje ze dowie się dla kogo miala byc ta bransoletka :D

    Czekam na następny rozdział i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super:p Bardzo podoba mi się ta notka. Taka świąteczna. Ja też chce już święta. Najlepiej z huncwotami:p

    OdpowiedzUsuń
  3. jej, trochę, trochę poczułam święta. Przez chwilę przeniosłam się do domu Potterów i bawiłam się świetnie. XD dom pod opieką Pottera? podziwiam jego rodziców za to, że odważyli się na coś takiego.i ta obsesja Rogacza na punkcie Lily... perf, że i ona zaczyna się do niego przekonywać. Hej, ciekawi mnie ta sprawa z bransoletką, ale myślę, że była ona jednak dla Avery. No, czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Tak świątecznie. Chciałabym już święta ♥ Przywitanie Lily przez państwo Potterów urocze ♥ ♥ ♥ Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ♥
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział!! Świetnie opisałaś święta u Potterów. Trochę mało mojego ulubionego wątku, czyli Remusa i Amber, ale i tak mi się podoba :D
    Czekam na kolejny i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz przez ciebie będę sie bała ulepić bałwana a tak wogóle notka świetna życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, ta scena w domu Potterów była prześwietna! Uwielbiam jak opisujesz Huncwotów a James i Lily są razem cudowni!

    OdpowiedzUsuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego