Lily powoli dochodziła do siebie. Co prawda nadal na wspomnienie Bastiana, serce ją bolało, ale pogodziła się już z tym, że odszedł i że nie mogła nic na to poradzić. Podjął decyzję, a ona musiała ją zaakceptować.
Zdecydowała również, że pojedzie na święta do Pottera. Namówiły ją do tego dziewczyny. Jej rodzice wyjechali razem z Petunią do Włoch, a sama w Hogwarcie nie chciała zostawać. Zresztą mieli być tam całą paczką, więc zapowiadały się naprawdę wspaniałe święta.
Evans zanurkowała pod łóżkiem i zaczęła wyrzucać za siebie wszystko to co się pod nim znajdowało: stare skarpetki, herbatniki, które leżały tam chyba ze trzy lata, za małe spodenki, porwane rajstopy, upapraną sokiem bluzkę. Tessa w porę uchyliła się przed całym tym śmietnikiem i ruszyła w stronę swojego łóżka. Zamknęła bagaż, a potem usiadła na niego i zasunęła suwak. W tej samej chwili dostała czymś w głowę i zawył z bólu.
- Ruda! - krzyknęła z wyrzutem i spojrzała na przedmiot, który trzymała w rękach. Była to książka. Otworzyła ją na pierwszej stronie i spostrzegła staranne pismo Remusa. - A więc tu jest ta książka, której Lupin szukał w czwartej klasie - mruknęła pod nosem. Poinformowała dziewczyny, że idzie oddać ją Huncwotom i wyszła na zewnątrz. Zeszła powoli po schodach, przemierzyła Pokój Wspólny i zapukała do drzwi. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że ma na sobie długą bluzkę do ud, która służyła jej za piżamę. Nie chciało jej się jednak wracać. Pociągnęła za klamkę, a jej oczom ukazała się rozpaczliwa sceneria. Remus próbował ogarnąć jakoś bałagan w ich pokoju. James wrzucał wszystko co tylko wpadło mu w ręce pod łóżko, a Peter jadł cukierki nie przejmując się niczym. Kiedy weszła, spojrzeli na nią rozpaczliwie (Remus), obojętnie (Peter) oraz z dość głupią miną (James).
- Przyszłam zwrócić książkę Remusowi - rzuciła Tess machając nią w powietrzu. Lupin posłał jej wdzięczny uśmiech i wziął książkę do rąk. Tessa miała już wracać, ale w tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Kto tam? - zapytał Potter.
- Minerwa McGonagall, proszę otworzyć - powiedziała nauczycielka. Lupin wytrzeszczył oczy i wsadził stertę ubrań do szafy. Potter natomiast zareagował błyskawicznie, pociągnął zaskoczoną Tesse i popchnął ją do łazienki, w której znajdował się Syriusz.
- Pilnuj jej! - zawołał James. Zarówno Black jak i Wetterlid spojrzeli na siebie z zaskoczeniem. Łapa zareagował jednak bardzo szybko, podbiegł w stronę prysznica i odkręcił ciepłą wodę. Tessa spoglądała na niego w liczeniu. Miał na sobie tylko dół piżamy. Dzięki temu mogła podziwiać jego nagi tors.
- Gdzie jest Black? - zapytała McGonagall. Było ją słuchać bardzo wyraźnie.
- Tutaj proszę pani. W łazience! - krzyknął w odpowiedzi. Tessa zagryzła wargi ze śmiechu. Po chwili zamarła z przerażeniem malującym się na twarzy. W kącie łazienki zobaczyła gigantycznego pająka. Black skoczył w jej stronę i zatkał jej buzię, aby nie krzyczała. Nie zdążył jednak i Tessie wyrwał się krótki pisk. Łapa krzyknął, aby ją zagłuszyć.
- Wszystko w porządku? - usłyszał głos opiekunki Gryffindoru.
- Oczywiście! To nic takiego... - mruknął w odpowiedzi i spojrzał na Tessę z mordem w oczach. Blondynka trzęsła się jak osika i wodziła wzrokiem za pająkiem. Black podszedł do owada i wziął go na ręce.
- Daj spokój, Tess. To Pan Gutek. Jest miły i nic ci nie zrobi - szepnął cicho. Wetterlid spojrzała na niego z przerażeniem i już chciała wyjść z łazienki w tempie natychmiastowym, ale poślizgnęła się i upadła. Bluzka podwinęła jej się i Black mógł zobaczyć jej granatowe majtki. Łapa wyszczerzył zęby w uśmiechu i wyciągnął pomocną dłoń w stronę Tess.
- Odejdź i zabierz ze sobą tego pająka! - wrzasnęła i wybiegła z łazienki. Staranowała przy okazji Remusa. Na szczęście McGonagall już sobie poszła, więc wrzeszcząc głośno otworzyła drzwi i pokonała schody w tempie ekspresowym. Kiedy znalazła się w dormitorium, położyła się na łóżku oddychając szybko jakby przebiegła właśnie tysiąc metrów.
- Co się stało? - zapytała Nelly, która właśnie wyszła z łazienki. Tessa pokręciła ze zdenerwowaniem głową.
- Nawet nie pytaj - mruknęła ze zgrozą chowając się pod cieplutką kołdrą.
- Nawet nie pytaj - mruknęła ze zgrozą chowając się pod cieplutką kołdrą.
* * *
Po wyjściu Tessy, Remus doszedł do wniosku, że to już za wiele na jego nerwy. Ledwo wyszła z ich dormitorium McGonagall, a ich pokój wyglądał jeszcze gorzej niż rano. James już się po to postarał. Lupin nie rozumiał dlaczego tak ciężko było jego przyjaciołom ruszyć tyłek i położyć rzeczy na swoje miejsce. Wściekł się niesłychanie, kiedy poślizgnął się na skórce od banana, której minutę temu jeszcze tam nie było.
- Wychodzę! - warknął wściekle i trzasnął drzwiami. Obrzucił niemiłym spojrzeniem dziewczyny czatujące pod ich dormitorium i zamaszystym krokiem opuścił Pokój Wspólny. Nogi poniosły go do Wielkiej Sali. Nie zdążył nawet przekroczyć progu pomieszczenia, gdy nad nim zawisły dwa elfy i obsypały go złotym pyłkiem. Remus odetchnął spokojnie.
- Nie będę się denerwować, nie będę się denerwować, nie będę się denerwować... Cholera jasna! - wrzasnął, kiedy nadleciał kolejny elf z workiem pyłku i przez przypadek wysypał na niego całą zawartość. Otrząsnął się z pyłu niczym zwierz i uniósł różdżkę.
- Ani mi się waż, Lupin! Jeśli dotkniesz mi któreś z nich to ci nogi powyrywam. A wy sio stąd! - krzyknął ktoś. Remus odwrócił się i zauważył stojąc przed nim Amber Avery.
Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Zmierzył ją lodowatym wzrokiem, co przyszło mu z wielkim trudem choć był nieźle wkurzony. Ślizgonka nie była ubrana w zwykłe szaty swojego domu tylko w szmaragdową sukienkę, która doskonale podkreślała kolor jej oczu. Włosy opadały kaskadami na jej nagie ramiona, a niesforną grzywkę przypięła ładną kokardą. Założyła ręce na biodra i zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Co się tak gapisz? - zapytała buntowniczym tonem. Remus musiał przed sobą przyznać, że wyglądała naprawdę ładnie. Nigdy nie zwracał na to większej uwagi. Całkowicie poświęcał się wymyślaniu przeróżnych ripost i wysyłaniem jej głupich uśmieszków. Przełknął ślinę i wyminął ją. Amber odwróciła się zaskoczona.
- Hej, nie skończyłam! - warknęła ze złością. Lupin jednak nie słuchał. Ruszył szybkim krokiem przed siebie, aby znaleźć się od niej jak najdalej. Kiedy Avery patrzyła za nim jak ucieka, zauważyła, że coś wypadło mu z kieszeni.
- Lupin! - zawołała za nim, ale zniknął za korytarzem. Syknęła pod nosem coś bardzo niemiłego i podeszła do przedmiotu, który wypadł gryfonowi. Była to bransoletka. Miała fioletowy kolor. Kiedy wzięła ją do ręki, koraliki zajarzyły się jasnym blaskiem, zamigotały, a potem zgasły. Amber spoglądała na to w zaskoczeniu. Powinna od razu wyrzucić to cholerstwo, ale coś ją przed tym zatrzymało. Schowała bransoletkę do torebki i zamyślona wróciła do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Zmierzył ją lodowatym wzrokiem, co przyszło mu z wielkim trudem choć był nieźle wkurzony. Ślizgonka nie była ubrana w zwykłe szaty swojego domu tylko w szmaragdową sukienkę, która doskonale podkreślała kolor jej oczu. Włosy opadały kaskadami na jej nagie ramiona, a niesforną grzywkę przypięła ładną kokardą. Założyła ręce na biodra i zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Co się tak gapisz? - zapytała buntowniczym tonem. Remus musiał przed sobą przyznać, że wyglądała naprawdę ładnie. Nigdy nie zwracał na to większej uwagi. Całkowicie poświęcał się wymyślaniu przeróżnych ripost i wysyłaniem jej głupich uśmieszków. Przełknął ślinę i wyminął ją. Amber odwróciła się zaskoczona.
- Hej, nie skończyłam! - warknęła ze złością. Lupin jednak nie słuchał. Ruszył szybkim krokiem przed siebie, aby znaleźć się od niej jak najdalej. Kiedy Avery patrzyła za nim jak ucieka, zauważyła, że coś wypadło mu z kieszeni.
- Lupin! - zawołała za nim, ale zniknął za korytarzem. Syknęła pod nosem coś bardzo niemiłego i podeszła do przedmiotu, który wypadł gryfonowi. Była to bransoletka. Miała fioletowy kolor. Kiedy wzięła ją do ręki, koraliki zajarzyły się jasnym blaskiem, zamigotały, a potem zgasły. Amber spoglądała na to w zaskoczeniu. Powinna od razu wyrzucić to cholerstwo, ale coś ją przed tym zatrzymało. Schowała bransoletkę do torebki i zamyślona wróciła do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
* * *
Cal oparł się o kamienną ścianę i patrzył jak Nelly razem z przyjaciółmi, śmiejąc się, wyjeżdża na święta. Nie miała czapki i wiatr sprawiał, że jej włosy falowały. Westchnął cicho i spojrzał na list od swojej narzeczonej. Przyjeżdżała jej rodzina z Bułgarii. Nie wiedzieli, że ona i Cal są zaręczeni. Dlatego Ruth postanowiła zrobić im niespodziankę.
Williamsowi zrobiło się słabo wiedząc co go czeka. Jego narzeczona miała ogromną rodzinę, która zawsze zjeżdżała się na święta. Cal nie lubił takiego tłoku. Szczerze mówiąc wolałby już spędzić święta w Hogwarcie. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Ruth, gdyby dowiedziała się o czym myśli, z pewnością wybiłaby mu to z głowy. Już i tak wystarczająco wysłuchał się jej zrzędzeń, kiedy dowiedziała się, że na rok przyjmuje posadę nauczyciela Numerologii. Próbowała go odwieść od tego pomysłu i załatwić pracę w firmie jej tatusia. Był nieugięty i postawił na swoim, ale wiedział, że drugi raz mu się to nie uda.
Poznał Ruth bardzo dawno, kiedy oboje byli jeszcze dziećmi. Zawsze trzymali się razem. Opiekował się nią, bronił, gdy ktoś chciał jej zrobić krzywdę. Szybko ich przyjaźń zamieniła się w miłość. Cal kochał ją od zawsze. Nigdy nie było innej dziewczyny. Zawsze liczyła się tylko ona. Ruth, Ruth, Ruth.
Aż do teraz.
Znów przypomniał sobie jak Nelly go pocałowała. Z trudem ją odepchnął, ale wiedział, że między nimi nie mogło być nic więcej. On był starszy, miał narzeczoną i kochał Ruth nawet jeśli nie znosił jej rodziny
Albo przynajmniej tak sobie wmawiał.
______________________________________
Powróciłam do oglądania serialu Once upon a time (Emma and Hook ♥) oraz Zemsty (Emily&Aiden ♥). Teraz nic innego nie robię tylko myślę o tych serialach... Życie serialoholika jest naprawdę ciężkie :c A wy oglądacie coś wartego uwagi? :D
Co do rozdziału wyszedł mi przyzwoicie no i bardzo się cieszę, bo to już 20. :D Czas szybko leci, prawda? Pamiętam, że niedawno publikowałam prolog, a to już mamy prawie połowę opowiadania! Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać do końca. ;)
Pozdrawiam. ♥
Rozdział niezwykle zabawny:) Te całe pakowanie, przecież wystarczy machnąć różdżką i samo się zrobi:P Ach! Zaczynam myśleć jak rasowa czarownica:) Doskonale rozumiem zachowanie Tess, ja bym się tam wydarła i uciekła z łazienki nie zważając ani na McGonagall ani na Blacka! Pan Gutek?! Miałam kanarka o imieniu Gutek:) Ślicznie śpiewała a potem uciekł z klatki na dwór:( A po kilka latach się okazało, że zjadła go moja kotka.... Ale dosyć o bzdurach!
OdpowiedzUsuńLupin i Amber, chyba moja ulubiona "para" w Twoim opowiadaniu:) Dzisiaj obyło się bez złośliwości i tych "uroczych" komentarzy i docinek, brakowało mi tego.
Czyżby jednak Nelly zawróciła w głowie nauczyciela?:>
Czekam na więcej!
huncwot-rogata.blogspot.com
Dopiero teraz znalazłam twojego bloga i jestem nim zachwycona! Tworzysz bardzo fajną historię i, co dla mnie najważniejsze, jest tutaj dużo Remusa, mojego ulubionego bohatera ze wszystkich. On i Amber to moje ulubione połączenie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały!
Wychodzi na to, ze raz na zawsze pozbyliśmy się Bastiana, juhuuuui. O Lily się nie martwię, bo James to idealny lek na wszystko.
OdpowiedzUsuńAh, Tessa i Syriusz razem w łazience. Przyznam, liczyłam na coś, ale i tak mi się japa cieszy. jeśli chodzi o Cala i Nelly to kompletnie mnie nie interesują, nie przekonali mnie do siebie, eh. W tym rozdziale brakowało mi trochę potyczek słownych Lupina i Avery.
Ale, ale rozdzial mi sie podobal.