James postawił kołnierz swojego płaszcza i przyjrzał się sobie zadowolony w lustrze. Długo szukał przebrania, które będzie do niego pasowało. Tracił już powoli nadzieję, że coś wymyśli, a tu proszę! Wpadł mu do głowy fantastyczny pomysł, aby przebrać się za Śmierć. No i co? Czyż on nie jest genialny?
Potargał sobie włosy, poprawił okulary i wziął do ręki kosę. W takim przebraniu nawet Evans mu się nie oprze! Może nawet da mu się zabrać do Krainy Umarłych? Piękne by to było, pomyślał z westchnieniem i opuścił łazienkę. Syriusz, na jego widok, uniósł ręce do góry.
- Myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz, a ja mam jeszcze makijaż do zrobienia - powiedział i zniknął. Potter uśmiechnął się rozbawiony. Black miał na sobie postrzępiony kostium. Zgadnijcie za kogo się przebrał? Tak, tak! Za zombie.
Remus natomiast wybrał kostium pirata. Założył opaskę na oko, szarfę na biodra, a w ręku miał nawet hak. Potter zastanawiał się przez chwilę po co mu on potrzebny, ale zrezygnował z pytania go o ten przedmiot.
Ostatni z Huncwotów czyli Peter alias Glizdek przebrał się za kucharza. Miał na sobie wysoką, białą czapeczkę, fartuszek z wielką kieszonką, w której znajdowały się cukierki i ciastka. Cały strój był ochlapany czerwonym sokiem, który pachniał naprawdę kusząco. Może poderwie nawet dzisiaj jakąś dziewczynę. Kto wie?
Kiedy Black wyszedł z łazienki, wyglądał strasznie. Pod oczami miał wielkie, czarne wory. Usta przerażająco czarne oraz był strasznie blady. Uśmiechnął się zadowolony do przyjaciół widząc efekty swojej pracy i wskazał gestem drzwi.
- Chodźcie. Dziewczyny już pewnie czekają - powiedział na co Huncwoci kiwnęli zgodnie głowami i zeszli na dół.
Gryfonki rzeczywiście czekały, tupiąc ze zniecierpliwieniem nogą. Wszystkie trzy były potwornie blade zupełnie jak Syriusz. Tessa przebrała się za baletnicę. Miała na sobie czarny kostium oraz tego samego koloru balerinki. Swoje jasne włosy rozpuściła i wsadziła w nie czarną różę.
Dalej stała Nelly przebrana za porcelanową lalkę. Miała na sobie zieloną suknię z falbanami. Niebieskie włosy upięła w wytwornego koka. Natomiast na jej nogach znajdowały się czarne trzewiki. Oczy podkreśliła grubą kreską, a w ręku trzymała małą torebeczkę.
Zarówno Tessa jak i Noelle wyglądały pięknie. Uwagę Pottera przykuła jednak Evans, która siedziała na schodach z wściekłą miną. Była przebrana za ducha panny młodej! Biała suknia z lekkim dekoltem oraz małymi kamyczkami przyszytymi do niej, wyglądała świetnie. Welon upinał jej ogniste włosy. Kiedy zobaczyła Jamesa, wstała natychmiast i zamaszystym gestem walnęła go swoim bukietem ślubnym w głowę.
- Jesteśmy kobietami, a ubrałyśmy się szybciej niż wy! - zawołała. Rogacz posłał jej rozbawione spojrzenie.
- To wszystko przez Łapę bo nie chciałyście mu zrobić make up - odparł zadowolony, że tym razem nie jest to jego wina. Ruda zmrużyła niebezpiecznie oczy, na co Black spuścił potulnie oczy. Westchnęła zrezygnowana i ruszyła w stronę drzwi.
- Chodźcie, musimy być wcześniej jako organizatorzy, a nie wiem czy Divy już na nas czekają - mruknęła. Kiedy doszli do Sali Wyjściowej, Divy czekały i poprawiały sobie makijaż.
Remus posłał zadowolony uśmiech Amber, która przebrana była za diablicę. W ręku trzymała widły, a na głowie miała opaskę z rogami.
- Doskonale dobrałaś kostium. Wreszcie pokazałaś swoje prawdziwe oblicze - szepnął jej na ucho. Avery posłała mu mordercze spojrzenie, ale nie mogła powstrzymać przy tym lekkiego uśmiechu.
- Nie wiedziałam, że w głębi duszy jesteś piratem - odparła równie cicho. Lupin machnął lekceważąco ręką.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - mruknął w odpowiedzi. Amber kiwnęła w zamyśleniu głową. Co do tego miał absolutną rację.
Razem, wielką grupą wyszli na błonia i stanęli przy kolejce. Było już ciemno i zimno, dlatego Evans machnięciem różdżki wytworzyła bańkę powietrza nad całą ich grupą.
Dziesięć minut później na dziedzińcu zebrał się wielki tłum. Wszyscy byli zachwyceni wielką dynią, która wisiała nad zamkiem i śmiała się ochryple oraz szynami, które znajdowały się wszędzie. Biegły nawet pod wodą i nad Zakazanym Lasem.
- Drodzy Hogwartczycy! Proszę o uwagę! - powiedział Potter, a jego głos rozległ się na całym dziedzińcu. Wszyscy zgodnie umilkli, a kilka dziewczyn zapiszczało widząc swojego idola. Evans prychnęła pod nosem co Rogacz skwitował zadowolonym uśmiechem.
- Dzisiaj jest dzień, który wszyscy tak bardzo wyczekiwali - Halloween! Jak widzicie nie odbędzie się on jak zawsze w Wielkiej Sali tylko w pociągu! W czasie jazdy proszę nie otwierać drzwi, ponieważ będziemy jechać pod wodą, a przecież nie chcemy, aby nas zalało. Zabawa będzie trwała do białego rana, więc macie się bawić, bawić i jeszcze raz bawić. Do dzieła! - krzyknął na co wszyscy zawyli z uciechy i rzucili się w stronę wagonów. Trwało to dłuższą chwilę, a kiedy w końcu wszyscy znaleźli się w środku, Huncwoci, Upiorne Gryfonki oraz Divy, weszli do środka.
Oczywiście wagony były w środku powiększone kilkakrotnie. Na pierwszym z nich znajdowała się wielka scena, na której grał zespół Magiczne Różdżki. Cała sala była ozdobiona w wielkie pajęczyny oraz zbroje, które straszyły przechodniów. Atmosfera była świetna, a ludzie tańczyli i bawili się jak najlepiej.
Peter spojrzał ze wstrętem na parkiet i nie zwracając uwagi na pozostałych, ruszył w stronę drugiego wagonu, który ozdobił razem z Polynappe. Wagon ten był rajem na ziemi. Na stołach piętrzyły się różne potwornie okropne słodkości, a dalej za nimi znajdowały się stoliki, gdzie uczniowie mogli spokojnie porozmawiać i coś zjeść.
Glizdek rzucił się w stronę żarcia jak wściekły nosorożec. Rozpłynął się, kiedy spróbował tortu w kształcie narządu serca, z którego wypływała krew. To znaczy sok malinowy. Wyciągnął z kieszeni ogromny talerz i czerwony z przejęcia, kładł na nie ogromne ilości jedzenia. Wszystko co tylko mu posmakowało.
Kiedy jakiś chłopak chciał wziąć czekoladową babeczkę, Peter posłał mu zabójcze spojrzenie, z którego Evans byłaby zupełnie dumna i odebrał mu ciasteczko. Krukon spojrzał na niego zaskoczony, ale machnął ręką i wziął coś innego. Glizdek z triumfem spojrzał na babeczkę i wsadził ją do buzi. Z zachwytem przełknął smakołyk i z górą jedzenia, ruszył w stronę stolika. Rozłożył się i zaczął po kolei jeść wszystkie słodkości, kiedy usłyszał dziwny dźwięk. Przez chwilę myślał, że to jego brzuch tak burczy, ale okazało się, że to Polynappe chrząknęła. Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Mogę się dosiąść? Wszędzie jest zajęte - zapytała. Glizdek kiwnął ochoczo głową i zrobił dla niej miejsce. Ona w odpowiedzi posłała mu wdzięczne spojrzenie. Peter zarumienił się aż po czubki włosów i szybko wsadził do buzi karmelowe ciastko byle tylko na nią nie patrzeć.
Przebrała się za... W sumie sam nie wiedział za kogo. Miała na sobie białą spódnicę odsłaniającą ładne nogi oraz bluzkę w tym samym kolorze. Na policzkach widniały ślady różowego pudru. Brązowe włosy spływały kaskadami na jej ramiona, a niebieskie oczy wpatrywały się w kawałek tortu.
- Za kogo się przebrałaś? - zapytał zanim zdążył ugryźć się w język. Kiedy zdał sobie sprawę co uczynił, wbił przerażony wzrok w jedzenie.
- Za anioła - odparła po dłuższej chwili. Peter przełknął ślinę i podniósł głowę.
- A gdzie twoje skrzydła? - wydukał. Nappe walnęła niespodziewanie pięścią w ciastko.
- Złamane tak jak moje serce przez tego cholernego Louisa! - zawołała z goryczą. Glizdogon przestraszył się niesłychanie. W tej samej chwili rozpłakała się jak dziecko. Chłopak przełknął ślinę i rozejrzał się wokół wysyłając sygnały SOS. Dziewczyna płakała przy jego stoliku. Co on miał zrobić w takiej sytuacji? Wziął kilka głębokich wdechów i poklepał ją po plecach.
- No, już. Wszystko będzie dobrze. Może ciasteczko? - zapytał na co Polynappe kiwnęła głową i znów ryknęła płaczem. Peter wstał i wrócił po chwili z tortem w kształcie narządu serca. Dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Dzięki, Peter - szepnęła i wyjąc zaczęła jeść ciasto. Chłopak uśmiechnął się zadowolony. No proszę, proszę. Jak pięknie sobie poradził!
* * *
Na parkiecie tłumy szalały. Remus wypił trochę Ognistej Whisky, którą udało się przemycić Rogaczowi i zanurkował pod stół widząc zbliżającą się McGonagall. Lepiej być ostrożnym, pomyślał i wypił kolejny łyk. Był Prefektem, a jemu nie wypadało się upijać. Jego obowiązkiem było zarekwirować ten produkt i z początku miał taki zamiar, ale wiedział, że to skończy całkowicie imprezę, a tego akurat nie chciał. Westchnął zrezygnowany. W tej samej chwili pod stół wpadła zdyszana Amber. O mało się nie zadławił na jej widok.
- Co ty tu robisz? - zapytał wstrząśnięty.
- Cicho! - warknęła. Zamilkł posłusznie. Najwidoczniej ona również chowała się przed McGonagall. Siedzieli tak koło siebie wpatrując się w Minerwę, kiedy jakiś chłopak zawołał, że dwójka gryfonów całuje się pod stołem. Lupin wytrzeszczył oczy i popchnął Avery do przodu.
- Szybko! Idzie tu! - zawołał. Ślizgonka posłusznie ruszyła się. Na szczęście kiedy Nerwcia nachyliła się pod stołem, on i Amber wtopili się w tłum. Dziewczyna założyła mu ręce na ramiona i spojrzał na niego ponaglająco.
- No co ty... Zresztą je nie umiem tańczyć! - próbował się wymigać. Nie udało się. Westchnął z żalem i położył ręce na jej biodrach. Przez chwilę tańczyli tak razem. Nauczycielka transmutacji przeszła jeszcze obok nich kilka razy, a potem odpuściła sobie i ruszyła w stronę wagonu z jedzeniem. Remus odetchnął z ulgą i w tej samej chwili zobaczył Drake'a - chłopaka Amber.
- Avery... Twój chłopak! - szepnął i kucnął tuż za nią. Amber odwróciła się w stronę ślizgonka i uśmiechnęła prześlicznie.
- Kto to był... - zaczął, ale blondynka zamknęła mu usta pocałunkiem. Remus tymczasem przepchnął się między nimi i zmęczony usiadł na krześle. Jeszcze tego mu brakowało, żeby Drake Selwyn posądził go o romans ze swoją dziewczyną. Na szczęście go nie widział. Tyle dobrego.
* * *
James tańczył właśnie z Fioną, kiedy usłyszał słowo "odbijany". Uśmiechnął się i zatańczył z kolejną dziewczyną, która o mało nie zemdlała, kiedy położył ręce na jej talii. Zdarzyło się tak jeszcze kilka razy aż przed nim stanęła Evans. Rzuciła mu zmęczone spojrzenie, ale Potter ją uprzedził.
- Jeśli masz zamiar na mnie wrzeszczeć, że uknułem to specjalnie, aby z tobą zatańczyć to możesz sobie odpuścić bo nie mam na to ochoty - powiedział na wstępie. Ruda spojrzała na niego rozbawiona.
- Miałam taki zamiar, ale niech będzie. Chodź! - powiedziała łapiąc go za rękę. Rogacz ze szczęścia o mało nie dostał zawału.
- Wiesz co, Evans? Pięknie wyglądasz. Gdybyś chciała, mógłbym się z tobą ożenić! - zawołał. Lily wywróciła oczami i w tej samej chwili piosenka skończyła się. James westchnął z żalem.
- Chodź, Rogacz! Mamy ogłosić wyniki na Najstraszniejszą Parę Halloween - powiedziała ciągnąc go za ramię. Gryfon ruszył za nią posłusznie. Kilka osób, które liczyły wyniki podały im karty. Lily podziękowała pięknie i razem z Jamesem ruszyła na scenę.
- Uwaga, uwaga! Są już wyniki konkursu, na który głosowaliście! - zagrzmiała. Na sali zrobiło się momentalnie cicho. James otworzył kopertę i uśmiechnął się do rudej, a potem oboje krzyknęli:
- Najstraszniejszą Parą Halloween jest... Tessa Wetterlid i Syriusz Black! - krzyknęli na co tłum zaczął wyć z uciechy. Gryfonka, która stała obok Felixa spojrzała zaskoczona na Łapę.
- Mam nadzieję, ze nie masz nic przeciwko - powiedział spoglądając na jej chłopaka. Puchon kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
- Idźcie - mruknął. Syriuszowi wydawało się przez chwilę, że powiedział to strasznie obojętnym tonem. Po chwili jednak odezwał się znowu z czarującym uśmiechem. Zdawało mi się, pomyślał łapiąc Tessę za rękę. Oboje weszli na parkiet, gdzie zrobiło się bardzo cicho i zaczęli tańczyć do jakiejś spokojnej melodii.
Nelly uśmiechnęła się do siebie widząc ich razem. Wyglądali naprawdę ładnie. W tej samej chwili zobaczyła jak Vilemo rozmawia o czymś z profesorem Calem. Oboje zaśmiali się, a gryfonce zrobiło się strasznie zimno. Najwidoczniej dziewczyna zaczęła wcielać swój plan w życie. Zacisnęła pięści z wściekłości i ruszyła w stronę wyjścia z wagonu.
To chyba mój ulubiony rozdział :D Jak się podoba? W ogóle przygotowani do szkoły? Ja tak bardzo nie chcę tam wracać... Mogłabym jeszcze z miesiąc poleniuchować :D
Pozdrawiam!
_______________________________
To chyba mój ulubiony rozdział :D Jak się podoba? W ogóle przygotowani do szkoły? Ja tak bardzo nie chcę tam wracać... Mogłabym jeszcze z miesiąc poleniuchować :D
Pozdrawiam!
♥
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie mój ulubiony rozdział ;3
Czytało się go świetnie i wgl tyle rzeczy się tu działo no i Remus i Amber, kocham tę parę :*
Ja też nie chcę końca wakacji, jeszcze z miesiąc ;p
Teraz pewnie rozdziały będą żadziej, nie? :c
Powinnam chyba nie czytac twojego bloga przez jakiś czas zeby potem nie marudzić z braku rozdziałów xd
Życzę weny i pisz szybko, bo nei wytrzymaam! :D
Nic mi się nie chce bo niedawno wróciłam i zaraz utnę sobie drzemkę, ale rozdział musiałam obowiązkowo przeczytać :3 :))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak naturalnie piszesz o wszystkich bohaterach. Do tego bardzo polubiłam Petera (choć go nienawidzę bo sprzedał Potterów). I prawie wyobraziłam sobie jak pyta się Polynappe ociasteczko. :))
Aha! To imię - Polynappe - bardzo mi się spodobało. Sama je wymyśliłaś czy znalałaś w jakiejś książce?
Buhahahahaaaa . Doczekałam się
OdpowiedzUsuń