Avery i Lupin przez chwilę spadali w dół, a potem oboje gruchnęli na twardą posadzkę. Niestety nie można było tego nazwać miękkim lądowaniem.
Kiedy Remus cały obolały, po omacku znalazł różdżkę, która jakimś cudem nawet się nie zadrasnęła, włączył światło. Amber krzyknęła ze złością i paniką w głosie.
- Mój paznokieć! To twoja wina Lupin! Gdyby nie ty, nie musiałabym skakać do ciemnej dziury, jak jakaś idiotka! - powiedziała próbując wstać i zastygła z przerażoną miną. Do uszu Lunatyka doleciał okrzyk bólu ślizgonki. Podbiegł do niej i obejrzał nogę, którą mu wskazała.
- Na szczęście jest tylko zwichnięta - zawyrokował z uśmiechem. Spojrzenie, którym go obdarzyła było kwintesencją wyrzutu.
- Ty to nazywasz szczęściem? I według ciebie jak wydostanę się z tej... Z tej cholernej dziury? - zapytała siląc się na spokój. Aha! Widocznie o tym nie pomyślał.
- No cóż... Możemy czekać tutaj aż ktoś przyjdzie nam z pomocą, co jest bardzo wątpliwe, żeby nie powiedzieć wręcz niemożliwe lub... - to co miał zamiar powiedzieć dotarło do niej o sekundę za wcześnie.
- Nie! - krzyknęła z mocą. Remus uśmiechnął się zadowolony.
- W takim razie powodzenia - odparł i ruszył z różdżką przed siebie. Po chwili wokół niej zapanowała okropna cisza. I ciemność. Wyjęła różdżkę, ale na wiele jej się to nie zdało.
- Hej, Lupin! Żartowałam. Nie wygłupiaj się i wracaj tu... - powiedziała cicho. Próbowała wstać, ale marnie jej to szło. W tej samej chwili coś złapało ją za ramię. Zamachnęła się, ale zanim zdążyła wymierzyć porządny cios, Lupin uchylił się.
- Powoli nachodzi mnie ochota, aby naprawdę zostawić cię tu samą. To by rozwiązało połowę moich problemów - powiedział wzdychając. Amber zacisnęła usta w wąską linię.
- No widzisz, bardzo mądrze. Siedź cicho, a może damy radę ujść z życiem - powiedział kładąc sobie jej rękę na lewe ramię, a prawą podtrzymując ją.
- Merlinie mniej mnie w opiece inaczej zaraz go poćwiartuję - mruknęła pod nosem zła, że musiał jej pomagać
- Słyszałem - odparł Remus nieco urażonym tonem. Avery przewróciła oczami. Nie marzyła już o niczym innym jak o tym, aby się stamtąd wydostać. Pluła sobie w brodę, że czekała na niego pod tą cholerną Wieżą Gryffindoru. Co jej strzeliło do tego durnego łba?
Głupia, głupia, głupia!
Głupia, głupia, głupia!
* * *
Wieczorkiem, kiedy wszyscy już siedzieli grzecznie w swoich dormitoriach, Upiorne Gryfonki zajęły się dekorowaniem Hogwartu. Ustawiły w rządku ponad dziesięć wielkich pudeł, napakowanych przeróżnymi ozdobami, a następnie zaczęły swoją pracę.
James i Syriusz przyglądali im się z zaciekawieniem, wychylając głowy i chowając je tak, aby ich nie zauważyły. Przyjemnie było spoglądać sobie tak na uśmiechniętą Evans, do tego śpiewającą i tańczącą jakieś wygibasy. Jej rude włosy falowały w powietrzu sprawiając wrażenie jakby płonęły. Co prawda fałszowała od czasu do czasu, ale Jamesowi to nie przeszkadzało. Mógłby jej słuchać tak całymi dniami. To o wiele lepsze niż słuchanie jej nieskończonych tyrad na temat jaki jest nieznośny, a także wrzasków, pisków i szczękania zębami. W tamtej chwili wyglądała jak anioł. Bo na co dzień to raczej jak hm... Lepiej nie kończyć. Kto wie? Może ten anioł umie czytać w myślach. Trzeba być bardzo ostrożnym jeśli chodzi o Evans.
Po chwili do Lily dołączyła Nelly i Tessa. Obie zaczęły tańczyć jak wariatki. Do tego zaczęły okropnie zawodzić. Okropnie! James rzucił im spojrzenie pełne żalu, którego niestety nie mogły dostrzec. Niespodziewanie Syriusz zaczął się trząść ze śmiechu. Rogacz spojrzał na niego z oburzeniem.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał szeptem, a w jego głosie słychać było naganę. Oho, tego jeszcze nie było!
- Patrz na Tesse - mruknął tylko dusząc się. Rogaty zmarszczył brwi i wychylił się. Rzeczywiście, Tessie odstawiała jakiś taniec godowy. Skakała jak wariatka z jednej nogi na drugą, kręciła tyłkiem i wreszcie wlazła na parapet. Zawyła coś jeszcze, ale żaden z nich nie zrozumiał co. Oboje upadli na ziemię pokładając się ze śmiechu. Wetterlid tak się przestraszyła, że jeszcze chwila i spadłaby na ziemię. Na szczęście podtrzymała ją Noelle, która stała koło niej. Lily tymczasem zrobiła się czerwona, zupełnie jak dorodna piwonia. Spojrzała na Pottera okropnie przerażającym wzrokiem, aż coś go ścisnęło w gardle.
- Oż ty gadzie! I ty! - warknęła. To straszne, ale Potter mógłby przysiąc, że z jej nozdrzy unosiła się para. Natychmiast jednak zdał sobie sprawę, że wypowiedział swoje myśli na głos.
- Zostaw mnie! Zostaw mnie, Evans! Dam ci tego buziaka, nie będę skąpcem! - zawołał uciekając przed nią i uśmiechając się złośliwie. Ruda była właśnie w trakcie wymyślania jakiejś ciętej riposty, kiedy on odwrócił się i pocałował ją w policzek. Skrzywił się, biedak. Miał nadzieję, że trafi w usta, no ale... W tej samej chwili po korytarzu przetoczył się istny huk, potężny jak tornado.
- Potter! - brzmiał tak w ustach gryfonki. Rogacz przełknął ślinę i ruszył biegiem przed siebie, a za nim Evans kołysząc się jak wściekły nosorożec. Ach, jakie to romantyczne!
Tessa zeskoczyła z parapetu patrząc na Blacka z wyrzutem, ale nic nie powiedziała i wróciła do dekorowania. Łapa spojrzał na nią ze skruchą.
- Hej, Tess. Skoro Evans pobiegła to mogę zastąpić Rudą - powiedział Syriusz. Wetterlid bez słowa wpakowała mu do rąk pudło i odwróciła się. Nelly posłała Blackowi złowieszczy uśmiech.
- Odwróć się smerfie bo zrobię ci krzywdę! - powiedział zirytowany. Reece zrzedł uśmieszek z twarzy. Prychnęła, odrzuciła niebieskie włosy do tyłu i dołączyła do Tessy.
Ach, te kobiety...
* * *
Teraz nawet Remus zaczął żałować, że wpadł mu do głowy pomysł z tym głupim przejściem. Znalazłby ich Irytek, oblał tysiącami kulek, wrzeszczałby coś o gołąbkach, może nawet by się pochorowali, ale wreszcie wróciłby do dormitorium, położył, a nie łaził z Avery po jakichś ciemnych zaułkach. No i nie musiałby wysłuchiwać jej głupich narzekań. Niewdzięcznica jedna. On tu ją podtrzymywał pomocną, gryfońską dłonią, a ona tej jadaczki nie mogła zamknąć nawet na chwilę.
Niespodziewanie coś pisnęło. Amber zadygotała i rozejrzała się wokół siebie.
- Łomatko, co znowu? - zapytał ponuro Remus.
- Słyszałeś? Coś piszczało... - wyszeptała.
- No jasne, że słyszałem. Przecież to szczury - odparł znudzony. Avery wrzasnęła i zaczęła bić go łapami po ramionach. Miał ochotę powiedzieć jej coś zgryźliwego, ale zrozumiał, że ona panicznie bała się szczurów. Walnął się dłonią w otwarte czoło i westchnął. Cholera. I co teraz?
- Wskakuj mi na barana - powiedział zrezygnowanym tonem. Avery spojrzała na niego zaskoczona. Nie miała ochoty paradować tak razem z Remusem, ale innego wyjścia nie było. Cały czas miała wrażenie, że coś ociera się o jej nogę. Kuśtykając i ogólnie wyczyniając różne wygibasy, weszła na jego plecy i przytrzymała jego szyi.
- Hej, Amber spokojnie bo mnie udusisz! Nie jesteś taka gruba jak myślałem, więc dam radę cię ponieść. Żaden szczur cię nie zje... - powiedział. Avery rozluźniła się nieco. Była nawet w stanie powiedzieć mu kilka niezbyt fajnych rzeczy. No proszę. Zuch dziewczynka!
- Trzymasz tą różdżkę? To teraz sama zamknij oczy i jeśli będziesz słyszała piski, nie otwieraj ich. Jasne? - zapytał. Mruknęła coś w odpowiedzi. Remus westchnął i ruszył w drogę. Nic innego mu nie pozostało.
Sam nie wiedział ile czasu tak szedł, ale po jakimś czasie piski ucichły. Amber wyczuła, że Lupin sapie jak kot, więc pozwoliła mu łaskawie odpocząć. Odetchnął z ulgą i pomasował rozbolały kark. Siedzieli tak w ciszy, kiedy Remus zobaczył światło. Uśmiechnął się i podszedł do Avery szybkim krokiem.
- Chodź! Widzę już błonia! - powiedział. Rzeczywiście kilka minut później przedarli się przez jakieś kępy krzaków i dotarli na dziedziniec. W pewnym momencie rozbrzmiał donośny śmiech. Amber skierowała wzrok w górę, a jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia.
Nad Hogwartem wisiała w powietrzu dynia. Taka ogromna! Oczywiście nie była prawdziwa. Ale wydawała z siebie chichoty, które brzmiały dość przerażająco.
- Na Merlina! To... To jest świetne! - wyszeptała. - Sami to załatwiliście? - Remus wzruszył ramionami.
- Nie guzdrz się tak, Avery. Zaraz będzie Godzina Filcha, a ty się jeszcze ociągasz - powiedział z wyrzutem. Ślizgonka kiwnęła głową i poszli dalej. Kiedy przemierzali korytarze Hogwartu, usłyszeli śmiechy. Remus zastygł w przerażeniu, ale Amber zareagowała bardzo trzeźwo. Popchnęła go za filar, a sama stanęła przy ścianie. Sprawiała wrażenie, że na kogoś czeka.
Rita Skeeter przeszła obok niej rzucając jej zagadkowe spojrzenia. Amber odczekała jeszcze chwilę w bezruchu, a potem zawołała Lupina.
- Idź już zanim znowu się na kogoś natkniemy - powiedziała.
- Daj spokój, mam zostawić cię z tą nogą? - zapytał z niedowierzaniem. No dobra nie lubił jej i tak, była ślizgonką, ale miał zbyt dobre serce. Nie umiał zostawić kobiety w potrzebie. Nawet takiej wrednej jak Amber Avery.
- Za rogiem jest Skrzydło Szpitalne, dokuśtykam. Idź już! Zobaczysz co jutro będzie przez to gadanie Irytka. Lepiej będzie jak nikt nas razem nie zobaczy - odparła i ruszyła w stronę siedziby pani Elsy Colton. Amber zawołała go po chwili. Odwrócił się i spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Lupin?
- Tak?
- Dzięki - odparła Amber. Uniósł brew w geście zaskoczenia, ale ona spojrzała na niego groźnie. - I nawet sobie nie myśl, że powtórzę to kiedyś ponownie. To była wyjątkowa sytuacja - dodała. Remus zaśmiał się i ruszył w stronę Wieży Gryffindoru.
Jedno musiał przyznać - Amber Avery była bardzo nieprzewidywalna.
Wybaczcie, że rozdziały pojawiają się ostatnio niezbyt często, ale szczerze mówiąc nic mi się nie chce, kiedy sobie pomyślę, że zaraz koniec wakacji. Czy tylko ja tak mam? :/
Pozdrawiam!
_____________________________________
Pozdrawiam!
Zaczynam sie przekonywać do Amber i Remusa! Ale i tak nic nie pobije Jamesa i Lilki. Chcę ich już razem!! <333
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. Ale jeszcze trochę trzeba poczekać :)
UsuńO matko haahaaahahaha niezły ten moment z Jamsem i Lily!!
OdpowiedzUsuńDziękuje :D
UsuńSłońce! ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award
Więcej informacji tutaj:
http://crossover-arrow.blogspot.com/
Omg, ahahhaha dzięki! Niestety nie bawię się w liebster award ;)
Usuń