Potter choć z początku miał zamiar wrócić do Pokoju Wspólnego, to jednak zmienił zdanie i przez kilka godzin tłukł się po korytarzach bez celu oglądając obrazy i słysząc co chwilę ich skargi. Nie słuchał ich uważnie, żeby nie powiedzieć, że wcale tego nie robił. Stał sobie tylko grzecznie i od czasu do czasu kiwał głową lub powtarzał słowo: fascynujące. Nie umiał wykrzesać z siebie trochę więcej życia, ale portretom to nie przeszkadzało. Byłoby to nawet interesujące, gdyby nie to, że myślami cały czas był na tych cholernych błoniach, w tym cholernym krzaczku, pod tym cholernym drzewem i słuchał tej cholernej Evans. Żałował strasznie, że nie poszedł do Hagrida. Żyłby w błogiej nieświadomości i nie musiałby teraz tak bardzo cierpieć. Ale nie mógł już nic poradzić. Usłyszał to co usłyszał i musiał się z tym niestety pogodzić. Jaki miał inny wybór?
Te kilka godzin minęło mu jak z bicza strzelił. Kiedy zrobiło się już ciemno postanowił wrócić do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Następnie usiadł na kanapie i zaczął bezsensu wpatrywać się w ogień.
W taki stanie zastała go Nelly, która niezwykle radosna po lekcji z Calem, była gotowa nawet zaśpiewać czego nigdy w życiu nie odważyłaby się zrobić. Ostudził ją jednak widok biednego Rogacza, który siedział nieruchomo na kanapie z poszarpaną koszulą i raną na policzku. Opadła obok niego i spojrzała mu w oczy, ale ten siedział i milczał co było do niego potwornie niepodobne i okropnie irytujące.
- Hej, James! Co tym razem się stało? Kolejna kłótnia z Evans? - zapytała machając mu ręką przed oczami. Ten zwrócił do niej głowę natomiast reszta jego ciała została nadal bez ruchu. Zupełnie jak robot, pomyślała Nelly.
- Kłótnia? Jaka kłótnia? Zdałem sobie dzisiaj sprawę z tego co ona naprawdę o mnie myśli i nie wiem czy to widzisz, ale przeżywam właśnie załamanie sercowe. Lepiej mi nie przeszkadzaj bo mogę być niemiły.
- Daj spokój. Co ci powiedziała? Przecież ona zawsze mówi to samo. Dziwię się, że tym razem cię ruszyło - odparła. Potter zacisnął wargi. Bardzo chciał się wygadać, ale coś go powstrzymywało. Noelle bardzo szybko skojarzyła, że Lily na pewno nic mu nie powiedziała. W takim razie pozostało tylko jedno... Potter oszust podsłuchał jej konwersację z kimś komu chciało się o tym słuchać.
- Aha! Ty mały potworze. Posłuchałeś rozmowę, tak? I z kim to ona tak gadała? - zapytała z uniesionymi brwiami.
- Z takim chudym blondaskiem. On to w sumie był nawet w porządku. Zasugerował jej, że może moja miłość jest rzeczywiście prawdziwa tylko ona jest ślepa, ale ona odparła, że to ja jestem krwawą bestią bez serca. Rozumiesz? Ja! I śmie tak mówić o mnie, kiedy sama... Za moimi plecami! Obgaduje mnie z jakimś chłystkiem... - zawołał niepocieszony. Nell przyznała mu rację. Lilka mogła się na niego wściekać, ale z tym określeniem przesadziła. To okropne. Miała całe życie tak się zachowywać?
- Dobra, pogadam z nią. A teraz wyskakuj z ciuchów. To znaczy z tej górnej części. Moja mama jest mugolką i wspaniale szyje, więc i mnie nauczyła. Za chwilę zaceruję ci te potworne dziury - powiedziała z uśmiechem.
- Nie ma mowy! Nawet nie waż się jej o tym mówić, jasne? - zerwał się nagle i spojrzał jej w oczy. - A skoro bluzkę chcesz zszywać, to ceruj. Jest mi to obojętne - dodał po chwili i zaczął zdejmować krawat oraz szatę. Noelle westchnęła cicho, ale kiwnęła głową na znak, że rozumie. Niech mu będzie, jak sobie tam chce. To jego sprawa. Nie powinna się mieszać.
Ruszyła szybko do dormitorium po igłę i nici. Zawołała dziewczyny, ale nikogo nie było, więc złapała za fioletową kosmetyczkę i zeszła na dół.
Potter siedział na kanapie w samym podkoszulku i z zbolałą miną na twarzy. Nelly zrobiło się naprawdę smutno na ten widok. A cały jej dobry humor prysł jak bańka mydlana.
* * *
W Hogwarcie rządziła zasadniczo frakcja Huncwotów. Byli przystojni, sprytni i pomysłowi dzięki czemu wszyscy ich uwielbiali. Jednak oprócz nich istniały również dwie inne. Drugą były Upiorne, w której skład wchodziły Tessa, Nelly i Lily. One zasadniczo nie prosiły o żądną nazwę. Ochrzcili je tak Huncwoci na czwartym roku no i tak zostało. Ostatnią frakcją były Divy Slyherinu. Przewodniczącą była Amber, która uważana była za najpiękniejszą ślizgonkę. Towarzyszyły jej niemalże wszędzie cztery towarzyszki: Camelia, Polynappe, Selia oraz Alisha.
Tak było również wtedy, gdy Remus Lupin siedział sobie wygodnie na parapecie czytając książkę. Zazwyczaj kiedy to robił, zapominał o całym świecie i nie zwracał na nic uwagi. Amber, która szła korytarzem na czele grupki, postanowiła jednak, że zakłócą mu tę ciszę i spokój. Ustawiły się tuż przed nim, aby uniemożliwić drogę ucieczki. Natomiast sama Amber usiadła na parapecie założyła nogę na nogę i zmysłowym tonem wyszeptała Lunatykowi do ucha:
- Cześć, Lupin - chłopak nie zwrócił na nią nawet najmniejszej uwagi. Dziewczyna pomyślała, że może nie usłyszał i powtórzyła ponownie, ale ten znowu nawet na nią nie spojrzał. Zirytowana dźgnęła go palcem w plecy. Poskutkowało bo natychmiast odwrócił się do Amber i spojrzał na nią z wyrzutem.
- Może tak mniej brutalniej, kobieto. Nie widzisz, że czytam? - zapytał.
- Oczywiście, że widzę. Ale nie było się szansy przywitać, więc postanowiłam, że nadrobię zaległości - odparła i zabrała mu książkę. Następnie rzuciła ją jednej z dziewczyn i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzała na Remusa. Lupin uniósł brew i oparł się wygodnie o ścianę.
- Mam nadzieję, że nie jest to forma podrywu bo jeśli tak, to nie jestem zainteresowany - powiedział ze śmiechem. Amber wycelowała w niego pomalowany na zielono paznokieć i pokręciła z politowaniem głową.
- Musiałabym naprawdę nisko upaść... A to się nie stanie - rzuciła wodząc palcem po klatce piersiowej Lupina.
- To słodkie, że naprawdę o nas myślałaś. Może jeszcze powiesz mi, że śnię ci się po nocach - wyszeptał na co ona prychnęła i zeskoczyła z parapetu. Spojrzała na niego jeszcze z niesmakiem i gestem kazała dziewczynom podążać za sobą. Lunatyk zaśmiał się głośno i spojrzał za ślizgonką.
- Powiedziałaś już Drakowi o tym co między nami jest? - zapytał. W odpowiedzi Amber odwróciła się w jego stronę i posłała mu rozbawiony uśmiech.
- Chciałbyś żeby coś było! - zawołała i po chwili zniknęła ze swoją gromadką za korytarzem. Remus uśmiechnął się i wrócił do czytania książki.
* * *
Lily Evans niezwykle wesoła nawet nie zwracała uwagi na Jamesa, który za każdym razem rzucał jej śmiertelne spojrzenia, kiedy tylko obok niego przechodziła. Gdyby naprawdę zadziałały, Ruda z pewnością nie żyłaby i to kilkakrotnie. Na szczęście dla niej, Potter nie miał takich mocy dlatego mogła sobie bezkarnie chodzić i się uśmiechać, co niezwykle działało Jamesowi na nerwy.
Noelle, która obiecała, że nie powie Lilce o podsłuchanej rozmowie Rogacza postanowiła, że wybada trochę teren. Usiadła na łóżku w dormitorium i spojrzała na Evans wyczekująco.
- O co ci chodzi? - zapytała dziewczyna nie wiedząc czym zasłużyła sobie na tak zaciekawione spojrzenie przyjaciółki.
- Może to ty mi powiesz. Co to za Romeo, którego tak ukrywasz. Zdradzisz mi? - zapytała. Evans spojrzała na nią zaskoczona.
- Romeo? A gdzie tam. Ma na imię Bastian i jest moim kolegą poznaliśmy się w pociągu, wtedy co mówiłam, że idę do toalety...
- Romantycznie widzę...
- To nie jest śmieszne. No i nie doszłam tam bo źle się poczułam. Mam chorobę lokomocyjną, a nie wzięłam leków. Tutaj mugolskie choroby są odczuwane bardziej niż w normalnych pociągach. On też cierpi na to samo, więc mi pomógł. I tak jakoś zaczęliśmy ze sobą gadać... A zresztą skąd o nim wiedziałaś?
- Widziałam cię z nim. Wiesz co, to okropne, że zatajasz takie rzeczy przed nami... To znaczy przede mną. Nie wiem jak z Tessą - odparła. Lily pokręciła głową.
- Jej też nie mówiłam. A tak przy okazji, to gdzie ona jest? - zapytała ruda. Zapadło milczenie. Gdzie mogła być Tessa?
Tymczasem ona siedziała sobie w kuchni patrząc co chwilę na zegarek. Felixa nadal nie było, a miał spotkać się z nią pół godziny wcześniej. Wetterlid westchnęła ciężko niczym maratończyk po przebiegnięciu stu metrów.
Poszukiwania chłopaka szły gorzej niż można było sobie przypuszczać.
_______________________________________
I jak się podoba? Ciężko mi się pisało o smutnym Jamesie. Ale pokazałam wreszcie Divy ze Slytherinu, o których była mowa w opisie :D
Pozdrawiam ciepło!
Fragment z Divami najlepszy. Spodobała mi się ta cała Amber :D Mam również nadzieję, że to oznacza że będzie więcej Remusa Lupina.
OdpowiedzUsuńKocham go bardzo <3 I oby było go duuużo ;-))
Dziękuje! Rzeczywiście planuję wprowadzić więcej Remusa. :D
UsuńŚwietny rozdział. Naprawdę genialny! Zazdroszczę ci tegoo jak piszesz. Mi zawsze wychodzi tak jakoś poważnie a ty umiesz wpleść do opowiadania szczyptę humoru. Dlatego to opowiadanie jest super<333
OdpowiedzUsuńJeju, nawet nie wiesz jak mi miło. Dzięki :D
UsuńTe divy są słodkie!
OdpowiedzUsuńjej będzie więcej mojego słodkiego Remusia
OdpowiedzUsuńKOCHAM REMUSA