sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 10 - Niezbyt miłe popołudnie


          Nelly zapukała w drzwi gabinetu profesora Cala i uśmiechnęła się widząc, że układa właśnie książki. Był tak pochłonięty tym zajęciem, że nawet nie zauważył, że ktoś przyszedł. Noelle chrząknęła cicho. Dopiero wtedy nauczyciel odwrócił głowę i z uśmiechem powitał pannę Reece. 
- Wybacz, Noelle! Miałem to zrobić wcześniej, ale nie zdążyłem. Zrobiłem wczoraj sprawdzian uczniom z piątego rocznika i jestem naprawdę przerażony. W życiu gorszych głupot nie czytałem. A układanie książek mnie odpręża. Zresztą nie wiem czy kiedykolwiek zdążę to zrobić. Tutaj jet tyle tego... - powiedział wzdychając. Reece uśmiechnęła się. Położyła czyste pergaminy, pióra i książki na stolik, a następnie podeszła do nauczyciela i złapała jedną z książek. 
- Jestem skłonna zaoferować swoją pomoc, profesorze. Razem uwiniemy się szybciej - odparła po chwili. Mężczyzna spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Dziękuje, Noelle. Jesteś moim aniołem! - rzucił ze śmiechem. - I nie mów do mnie, per profesorze. Jesteśmy tutaj sami, więc możesz mówić do mnie po imieniu. Cal Williams - dodał wyciągając rękę. 
- Nelly Recce. Miło mi - odparł nieco zaskoczona dziewczyna. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze i wskazał jej pudełko za sobą. Zapowiadało się naprawdę pracowite południe. 

* * *

- Idiota! - mruknęła Evans patrząc na Jamesa. Tessa westchnęła przeciągle i spojrzała na nią. 
- Daj spokój, Lily. Czego się tak wściekasz? Niech robi co chce, a skoro to oznacza mizianie się z Fioną to chyba tobie nic do tego - odparła bardzo mądrze Wetterlid, wracając do swoich zajęć. Ruda prychnęła. Bardzo chciała odpowiedzieć coś zgryźliwego Tessie, ale nie miała co. No bo rzeczywiście co ją obchodziło, to co wyprawia James? Miała chłopaka, cudownego chłopaka i nie powinna się przejmować tym oślizgłym, głupim, durnowatym...
Od dalszego wyliczania wyrwało ją głośne mlaśnięcie. Kilka osób, które przechodziło przez Pokój Wspólny Gryffindoru rozejrzało się wokół z niepokojem, a Tessie aż podskoczyła. Ruda uśmiechnęła się triumfująco.
- A widzisz, Tessa? I co, dalej ci to nie przeszkadza? - zapytała z błyskiem w oku i nie czekając na odpowiedź blondynki, ruszyła zamaszystym krokiem w stronę Rogacza.
- Ekhem - chrząknęła kiedy Potter i Fiona znów zaczęli się oblepiać. James obrzucił ją leniwym spojrzeniem i szepnął coś na ucho Fionie. Dziewczyna zachichotała szaleńczo i przyjrzała się Evans z kpiącym uśmiechem.
- Czegoś potrzebujesz, Pani Prefekt? - zapytał James. Lilyanne spojrzała na niego wściekle.
- Oczywiście. Domyślasz się czego? Ciszy! Jeśli macie zamiar się tak obłapiać i wydawać przy tym głośne , przerażające dźwięki, to może lepiej będzie kiedy sobie stąd pójdziecie. Nie wiem czy zauważyliście, ale w tym pokoju przebywają również dzieci. Miej trochę godności, Potter - zawołała zimnym tonem. James zaśmiał się i wrócił do całowania Fiony. Evans otworzyła buzię ze zdziwienia i zatrzęsła się z nerwów.
- Ty... ty...! - zaczęła wrzeszczeć, ale w porę odciągnęła ją Tessa.
- Syriusz, pomocy! - zawołała na widok Łapy. Blackowi na usta już cisnęła się jakaś kąśliwa uwaga, ale postanowił zachować ją na później, widząc jak Wetterlid szarpie się rozpaczliwie z Evans. Skoczył jej na ratunek i razem, wspólnymi siłami wyciągnęli ją przez wejście z Pokoju Wspólnego.
- Puszczajcie mnie! Dorwę go! - wrzeszczała jak opętana Lily, ale ani Tessa, ani Syriusz nie mieli zamiaru jej puszczać. Kiedy ujrzeli idącego korytarzem Bastiana zaczęli krzyczeć z radości. Krukon nieco zaskoczony takim wybuchem radości na jego widok oraz dziwnym zachowaniem Lily, ruszył w ich kierunku. Popchnęli Evans w jego ramiona i kazali mu się nią zająć i nie wracać przed ciszą nocną, a potem oboje ruszyli biegiem przed siebie nie chcąc się narażać, że Lily będzie chciała ich gnębić.
Kiedy znaleźli się na czwartym piętrze, odetchnęli z ulgą. Tessa oparła się o zimną ścianę, całą czerwona i usiadła na ziemi.
- Na Merlina, gdybym wiedziała jakie katusze będę musiała znosić przyjaźniąc się z tą dwójką, zwiewałabym jak najdalej - wysapała. Syriusz zaśmiał się strząsając czarne kosmyki z twarzy i usiadł obok niej.
- Ale wtedy nie przyjaźniłabyś się ze mną. Przecież wiesz jaka to byłaby strata - odparł Black. Tessa spojrzała na niego z uśmiechem.
- Oczywiście. No, a teraz lecę dalej, umówiłam się z Felixem i za dwie minutki muszę być na dole - powiedziała wstając. Syriusz posłał jej jednocześnie zranione i urażone spojrzenie. Tessa zaśmiała się, dała mu buziaka z policzek i pomachała łapką, a potem pędem ruszyła na dół.
Syriusz uśmiechnął się nadal czując na policzku ciepłe usta panny Wetterlid.

* * *

Remus postanowił zająć się plakatami promującymi najbliższą imprezę Halloween. Zrobił to ze względu na to, że nie mógł myśleć o pełni, która miała być już za dwa dni. Zawsze się przed nią denerwował.
Zrobił pierwszy szkic i w duchu uznał, że wyszedł mu nawet nieźle. Postanowił więc, że pokaże go reszcie. Był w połowie drogi, kiedy stanęła przed nim Amber Avery z czerwonymi ustami, a następnie zmrużyła groźnie oczy. Przez chwilę stała tak wpatrując się w niego okropnym, przerażającym wzrokiem. Remus z kolei był zaskoczony takim obrotem sprawy i tylko gapił się na nią z uniesionymi brwiami. Wreszcie kilka minut później Amber wydała z siebie wrzaskliwy bełkot co Lupin przyjął z wyraźną ulgą. Bał się, że dłużej tej potyczki na wzrok nie wytrzyma.
Amber w tym czasie podniosła dłoń i palcem wskazała na szkic plakatu. Jej policzki zrobiły się czerwone z oburzenia i biedaczka z trudem mogła złapać oddech.
- O co ci chodzi? Powiesz mi wreszcie? Nie mam całego dnia wolnego. Muszę coś zrobić - powiedział zniercierpliwionym tonem. Avery tupnęła wściekle nogą.
- Nie masz prawa mówić do mnie takim tonem! Ja mogę, a ty nie! Zresztą ty doskonale wiesz o co chodzi. To ja z resztą Div ze Slytherinu miałyśmy urządzać Halloween, a nie wy i Upiorne Gryfonki! - zawołała z wściekłością,
- No wreszcie się wysłowiłaś! Hej, Amber jestem pod wrażeniem. Przy okazji muszę przyznać, że sapiesz jak smok. Nie jestem pewny czy to dobre dla zdrowia...
- Lupin! - krzyknęła tak głośno, że osoby przechodzące korytarzem spojrzały na nich z przestraszonymi minami.
- Amber, czego ty ode mnie chcesz? Przecież to my zawsze organizujemy Halloween, a wy Walentynki, po których cały Hogwart w dalszym ciągu tonie w czerwieni.
- Ale w tym roku miało być inaczej! Przecież rozmawialiśmy o tym na spotkaniu Prefektów. Byłam nawet u pana Horacego i powiedział, że nie ma nic przeciwko! Mieliśmy to uzgodnić, ale ty i reszta tych durnowatych gryfonów nie mogła się stawić na miejsce, a skoro to olaliście to wyszło na to, że to my urządzimy Halloween! - odparła głośniej niż wcześniej. Moje uszy, pomyślał ze smutkiem Lupin i spojrzał na pannę Avery, wzdychając przeciągle.
- Myśleliśmy, że żartujesz. Przecież tyle razy powtarzałaś nam, że organizacja Walentynek jest wasza, więc postanowiliśmy się nie wtrącać i zostawić was w spokoju. My się do tego zastosowaliśmy, a wy? - zapytał patrząc na nią bardzo uważnie. Amber posłała mu ciężkie spojrzenie.
- To było już dawno zresztą nie mam zamiaru znowu być oblegana przez idiotów, którzy nie docenili naszej pracy.
- Oni chcieli wyrazić swoje obiekcje. Zresztą sądzę, że chodzenie cały dzień w różowym wdzianku to głupota - odparł Lupin. Amber zacisnęła usta.
- Nie obchodzi mnie to co ty sądzisz! Przyda się odmiana i zobaczysz, że tak właśnie będzie. My dostaniemy Halloween, a wy zostaniecie oddaleni od projektu. Lepiej nie produkuj się z tymi plakatami. Dobrze ci radzę, Lupin - odparła lodowato.
- I do kogo z tym pójdziesz? Do Ślimaka? Daj spokój! Co go to obchodzi. Zobaczysz, że nie dostaniecie prawa do przygotowania Halloween, chyba że po moim trupie! - zawołał. Amber zacisnęła ręce w pięści.
- Tak? W takim razie przekonamy się. Rusz się, idioto. Idziemy do Dumbledore'a - mruknęła elegancko Amber i szybkim krokiem ruszyła w stronę gabinetu dyrektora. Lupin nie miał ochoty spędzać kolejnych minut w jej towarzystwie, zresztą ona tak samo, ale musiał walczyć. Nie miał zamiaru poddać się jej terrorowi!
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, przełknął cichutko ślinę i wsadził do buzi dropsa. Zapowiadało się naprawdę miłe popołudnie. Odwiedził swoje starego przyjaciela i wypożyczył książkę, którą miał nadzieję przeczytać po powrocie. Nie mógł się tego doczekać. Kiedy wreszcie wrócił, zaparzył sobie herbaty i niemalże natychmiast zabrał do lektury. Nie mógł przewidzieć, że za chwilę do jego gabinetu wpadnie jak burza panna Amber Avery i Remus Lupin. Oboje rzucili się na niego krzycząc coś o Walentynkach, Halloween, różowych futerkach i kilku innych rzeczach, o których wolał zapomnieć. Wreszcie zebrał się w sobie spojrzał na obojga i splótł palce na biurku.
- A tak właściwie to o co chodzi? - zapytał z uśmiechem. Oboje umilkli w jednej chwili.
- No jak to... - szepnęła Amber zaskoczona.
- Właśnie panu tłumaczyliśmy - dodał Remus pierwszy raz w życiu zgadzając się w życiu ze ślizgonką.
- Byłbym szczęśliwy, gdybyście mi wytłumaczyli bez krzyków i wrzasków. Jestem stary, ale nie aż tak głuchy jak sądzicie - odparł. Oboje z niepewnymi minami wytłumaczyli o co chodzi.
- I kłócicie się o taką błahostkę? - zapytał zaskoczony.
- Błahostkę?! - odpowiedzieli oboje niemalże krzykiem. Dumbledore uniósł ręce w geście kapitulacji.
- To znaczy jest to bardzo poważna sprawa. Wolałbym jednak gdybyście sami rozstrzygali takie problemy. Ja, hmm... jestem w trakcie pisania bardzo ważnego listu. No, ale skoro już tu jesteście to z radością wam pomogę.
- Tak, czyli ja i moje Divy będziemy mogły zorganizować Halloween? - zapytała z błyszczącymi oczami Amber. Lupin zaśmiał się.
- Nawet o tym nie marz...
- Proszę, uspokójcie się moi drodzy. Skoro obie wasze grupy chcą tego samego to będzie dobrze, kiedy połączycie siły. A teraz wybaczcie, jestem bardzo zajęty - powiedział z szerokim uśmiechem i z niewinną miną powoli wyprowadził ich za drzwi. Następnie zaryglował je i z ulgą rzucił się w stronę biurka. Usiadł wygodnie na fotelu i o mało z niego nie spadł, kiedy dobiegł go wrzask zza drzwi.
Życie dyrektora jest naprawdę ciężkie, pomyślał z westchnieniem wypełniając kieliszek Ognistą Whisky.
_____________________________________

Ten rozdział jest nawet w porządku. Jest niezłej długości no i napisałam dłuższy fragment z Amber i Remusem. Strasznie ich polubiłam, więc powinniście się przygotować na to, że będą się częściej pojawiać w tym opowiadaniu. Mam nadzieję również, że będziecie tego powody zadowoleni. To tyle.
Pozdrawiam! ;) 

6 komentarzy:

  1. Buhahahaha, biedny ten Dumdledore. Jak nie Tessa z Syriuszem mu głowę zawracają szynami to Amber z Remusem wrzaskami. Świetny rozdział ;]
    L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super. Zaczynam mieć dylemat bo choć kocham parę Jilly to jednak Tessa i Syriusz są tacy słodcy <3 No i bardzo ciekawie zapowiada się wątek Amber i Remusa. Zdradź mi jak ty robisz, że o kim nie napiszesz to i tak strasznie mi się to podoba:p
    Pozdrawiam
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tessa i Syriusz to chyba moja ulubiona para w tym opowiadaniu, szczerze mówiąc.
      Przesadzasz ;)
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. znów za krótko :3 Ale wiesz dla mnie to zawsze jest za krótko:D
    Amber i Remus <3 czekam, czekam, czekam aż coś się stanie.
    Rozdział bardzo fajny, gratuluję ;3 i cieszę się ze tak szybko dodałaś nowy :d
    Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze sobie trochę poczekasz :D :D
      Pozdrawiam! ;*

      Usuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego