Potter wrócił razem z resztą Huncwotów do dormitorium, bardzo zmęczony. Musieli jednak zrobić powitalny rytuał dlatego wylał na siebie trochę wody z wazonu, który na stał na stole w Pokoju Wspólnym i dołączył do chłopaków. We czwórkę stanęli obok siebie i popchnęli leciutko drzwi. Otworzyły się z cichym trzaskiem ukazując chłopcom ich skromny pokoik. Taki czysty. Potter był w wielkim szoku. Ostatnim razem zrobili w nim niezłe pobojowisko i udało im się uniknąć sprzątania. Żaden z nich nie sądził, że skrzatom uda się tak wyszorować ich lokum, ale proszę, proszę! Czysto jak łza! A podłoga? Mieniła się w świetle lamp.
James pozachwycał się jeszcze przez chwilę nad wypolerowanym dormitorium aż w końcu Łapa walnął go w plecy. To go całkowicie wybudziło i przestał wreszcie komentować robotę skrzatów.
Remus spojrzał na swoich przyjaciół i zapytał czy są gotowi. W odpowiedzi wydali z siebie mrożące krew w żyłach dźwięki. Lupin kiwnął i na trzy wbiegli do pokoju.
Pierwszy był James. Podbiegł jak najszybciej do swojego łóżka tuż przy oknie i złapał do ręki poduszkę. Odchylił się lekko do tyłu i z zaskakującą siłą cisnął ją w Blacka. Syriusz, który był kilka stóp od swojego łoża wywrócił się na ziemię. Jęknął ze zgrozą i przeturlał się w prawą stronę w ostatniej chwili. Tym samym ominął śmiertelnego ciosu od Remusa, który spuścił głowę niepocieszony, że Black mu umknął.
- Szczwany pies! - zawołał Potter kiwając z uznaniem głową. Syriusz uśmiechnął się i schował za swoim łóżkiem. W tym samym momencie Peter wyskoczył w górę z różdżką w ręku. Powiała za nim peleryna superbohatera. Zaczął serwować truskawkami w czekoladzie prosto do ust Pottera i Syriusza. Remus na szczęście schował się pod łóżkiem i postanowił cierpliwie przeczekać do końca tej bitwy. Zdecydowanie nie chciał tak młodo umierać.
Tak więc, kiedy Huncwoci walczyli ze sobą na śmierć i życie, wydając przy tym przerażające dźwięk, dziewczyny z siódmego rocznika włączyły muzykę na cały głos. Evans i Reece przygotowały czystą kartkę papieru, natomiast Tessa przemyciła z Wielkiej Sali pochowane po kieszeniach i pod szatą ciastka, ciasteczka, paszteciki, a nawet kawałek kurczaka. Ruda spojrzała na nią z uniesionymi brwiami na co ta spojrzała na nią bezradnie
- No co? Byłam głodna - usprawiedliwiła się. Lily westchnęła cicho i kazała jej położyć jedzenie na stoliczku, który przygotowała Nelly. Następnie we trójkę poszły do łazienki. Była ona o wiele większa niż wydawała się być w środku. Widniały w niej trzy szafki, każda z imieniem i nazwiskiem właścicielki. Tessa związała włosy w niedbałego koka, a następnie wzięła krem do ręki i zaczęła się smarować. Tak samo zrobiły pozostałe dziewczyny. Stało się to już tradycją ze względu na to, że robiły tak przynajmniej raz w tygodniu. W ten sposób próbowały nowych, cudownych maseczek poleconych w czasopiśmie Czarownica.
Kiedy skończyły się upiększać, przebrane w piżamy i każda z buzią w innym kolorze, wróciły do pokoju. Usiadły na środku, na puchatym dywanie o krwistoczerwonej brawie. Nelly przegoniła swojego perskiego kota o wdzięcznej nazwie Kapeć. Tessa zachichotała pod nosem.
- Wciąż nie rozumiem dlaczego nazwałaś go Kapeć - powiedziała spoglądając na zwierzątko.
- Och, Tess! Nie pamiętasz jak pogryzł mi moje zielone kapcie w żaby? Zresztą do twoich też się dorwał - odparła z uśmiechem. Tessie zaśmiała się przypominając sobie tamto wydarzenie.
Chwilę jeszcze pogadały, zjadły coś i przystąpiły do układania listy dla panny Wetterlid. Na samym początku, Evans napisała zgrabnie piórem słowa: Akcja ciasteczko. Nelly uniosła brwi ze zdziwieniem widząc to.
- A co to ma znaczyć? - zapytała.
- No jak to co? W końcu szukamy dla Tessie jakiegoś przystojniaka. Dlatego też śmiało można nazwać to zadanie akcją. A ciasteczko? Chyba nie muszę tłumaczyć - odparła. Wetterlid kiwnęła głową.
- Niech będzie - powiedziała wspaniałomyślnie robiąc z gumy do żucia wielki balon.
- No dobra, dziewczyny. Robimy listę od jednego do dziesięciu - mruknęła Ruda kreśląc coś. Po jakiejś godzinie zawziętych sporów, powstała lista nazwisk, która wyglądała następująco:
1. Alrik Dwyer
2. Tobias Baird
3. Drew Bridges
4. Ben Georgijew
5. Charlie Burrymore
6. Hunter McClair
7. Xavier Finnis
8. Marvel Calhoun
9. Felix McDonald
10. Paul Blackwell
Wszystkie trzy były bardzo zadowolone. Pierwszy etap miały już za sobą. Wystarczyło teraz sobie wybrać, któregoś z nich i zagadać. Ale tu pojawił się dylemat. Którego? Evans miała już się wypowiedzieć, kiedy spojrzała na zegarek. Uświadomiła sobie, że było już grubo po północy.
- Omówimy to jutro, Tess. Dobra? Padam z nóg, a jak dalej tak pójdzie to się jutro nie wyśpimy - mruknęła Ruda. Nelly i Wetterlid z westchnieniem przyznały jej rację.
Pierwszy dzień zajęć nadchodził nieubłaganie tupiąc, wrzeszcząc i piszcząc. A za sobą niósł sprawdziany, kartkówki, chmury esejów, łzy i pot. Zdecydowanie trzeba było się porządnie wyspać.
- No co? Byłam głodna - usprawiedliwiła się. Lily westchnęła cicho i kazała jej położyć jedzenie na stoliczku, który przygotowała Nelly. Następnie we trójkę poszły do łazienki. Była ona o wiele większa niż wydawała się być w środku. Widniały w niej trzy szafki, każda z imieniem i nazwiskiem właścicielki. Tessa związała włosy w niedbałego koka, a następnie wzięła krem do ręki i zaczęła się smarować. Tak samo zrobiły pozostałe dziewczyny. Stało się to już tradycją ze względu na to, że robiły tak przynajmniej raz w tygodniu. W ten sposób próbowały nowych, cudownych maseczek poleconych w czasopiśmie Czarownica.
Kiedy skończyły się upiększać, przebrane w piżamy i każda z buzią w innym kolorze, wróciły do pokoju. Usiadły na środku, na puchatym dywanie o krwistoczerwonej brawie. Nelly przegoniła swojego perskiego kota o wdzięcznej nazwie Kapeć. Tessa zachichotała pod nosem.
- Wciąż nie rozumiem dlaczego nazwałaś go Kapeć - powiedziała spoglądając na zwierzątko.
- Och, Tess! Nie pamiętasz jak pogryzł mi moje zielone kapcie w żaby? Zresztą do twoich też się dorwał - odparła z uśmiechem. Tessie zaśmiała się przypominając sobie tamto wydarzenie.
Chwilę jeszcze pogadały, zjadły coś i przystąpiły do układania listy dla panny Wetterlid. Na samym początku, Evans napisała zgrabnie piórem słowa: Akcja ciasteczko. Nelly uniosła brwi ze zdziwieniem widząc to.
- A co to ma znaczyć? - zapytała.
- No jak to co? W końcu szukamy dla Tessie jakiegoś przystojniaka. Dlatego też śmiało można nazwać to zadanie akcją. A ciasteczko? Chyba nie muszę tłumaczyć - odparła. Wetterlid kiwnęła głową.
- Niech będzie - powiedziała wspaniałomyślnie robiąc z gumy do żucia wielki balon.
- No dobra, dziewczyny. Robimy listę od jednego do dziesięciu - mruknęła Ruda kreśląc coś. Po jakiejś godzinie zawziętych sporów, powstała lista nazwisk, która wyglądała następująco:
1. Alrik Dwyer
2. Tobias Baird
3. Drew Bridges
4. Ben Georgijew
5. Charlie Burrymore
6. Hunter McClair
7. Xavier Finnis
8. Marvel Calhoun
9. Felix McDonald
10. Paul Blackwell
Wszystkie trzy były bardzo zadowolone. Pierwszy etap miały już za sobą. Wystarczyło teraz sobie wybrać, któregoś z nich i zagadać. Ale tu pojawił się dylemat. Którego? Evans miała już się wypowiedzieć, kiedy spojrzała na zegarek. Uświadomiła sobie, że było już grubo po północy.
- Omówimy to jutro, Tess. Dobra? Padam z nóg, a jak dalej tak pójdzie to się jutro nie wyśpimy - mruknęła Ruda. Nelly i Wetterlid z westchnieniem przyznały jej rację.
Pierwszy dzień zajęć nadchodził nieubłaganie tupiąc, wrzeszcząc i piszcząc. A za sobą niósł sprawdziany, kartkówki, chmury esejów, łzy i pot. Zdecydowanie trzeba było się porządnie wyspać.
* * *
Lily wrzasnęła z przerażeniem, zaplątana w pościeli. Spojrzała na zegarek i jęknęła ze zgrozą spadając z łóżka. Była niewyspana, głodna, zła, a na dodatek śnił się jej Potter! Głupi, durnowaty Potter! Za jakie grzechy przyszło jej o nim śnic? Miała dosyć go za dnia. A teraz męczy ją jeszcze w nocy!
Wstała z hukiem i z oburzeniem spojrzała w lustro. Jej rude włosy poskręcały się w cudaczne sprężynki. Jedne małe, inne duże. Ze złą miną przyglądała się sobie, kiedy coś ją tknęło. Od kiedy to jej twarz była taka zielona? Podrapała się po sobie i po chwili uzmysłowiła sobie, że zapomniała zmyć maseczkę. Z potwornym okrzykiem pobiegła do łazienki, budząc tym samym przy okazji Noelle i Tessę.
Dopadła kranu i odkręciła wodę. Próbowała zmyć to cholerstwo z twarzy, ale dzielnie się trzymało. Na Merlina! Co robić, co robić?, pytała w myślach. Otworzyła z rozmachem swoją półkę i wyjęła w akcie desperacji szczoteczkę do zębów z małą, różową świnką i jakiś płyn. Następnie zaczęła szorować tym twarz.
Tessa, która weszła do łazienki przestraszyła się. Zawyła głośno i stuknęła się w głowę. Lily w akcie desperacji podbiegła do niej i złapała za ramiona.
- Pomóż mi, T! - wykrzyczała z rozpaczą. Wetterlid zaczęła się wiercić i ruszać buzią niczym ryba. Na całe szczęście do środka wpadła Nelly, która wzięła różdżkę i wypowiedziała krótką formułkę nad buzią Evans. Po chwili cała okropna breja zniknęła z jej twarzy i Ruda znów mogła szczycić się swoją gładką, oliwkową cerą. Ze szczęścia zaczęła całować Reece po rękach, jednak ona wyrwała się jej szybko i wskazała ręką na budzik.
- Lepiej się ruszmy, zostało nam dziesięć minut! - powiedziała na co Evans wystrzeliła jak torpeda w stronę drzwi. Już miała je otworzyć, kiedy uzmysłowiła sobie, że ma na sobie tylko piżamę.
- Na Merlina, Tessa dawaj mój stanik! - zawołała podbiegając do szafy.
Na śniadanie oczywiście żadna z nich nie zdążyła. Dlatego po drodze poszły do kuchni po suchą bułkę i biegiem ruszyły w stronę sali, gdzie miały być zajęcia. Akurat tak się złożyło, że spotkały po drodze Huncwotów. Oni również nie poszli na śniadanie ze względu na wyczerpanie po krwawej bitwie, która rozgrywała się w nocy.
Tessa postanowiła zlitować się nad Syriuszem i dać mu kawałek swojej bułki. Było jej biedaka szkoda. Inaczej było z Evans, która aby nie dać Potterowi pieczywa, zjadła je w dwóch wielkich - co tam, ogromnych! - kęsach. Rogacz spojrzał na nią z żalem.
- Nie wiedziałem, że jesteś tak głodna, skarbie. Ale nie bój się, Evans! Jak zabiorę cię na kolację to bułek ci nie zabraknie! - zawołał odważnie bijąc się ręką w pierś. Ruda na te słowa o mało się nie zachłysnęła. Przełknęła bułkę i już miała się na niego wydrzeć, kiedy z sali wyszedł nauczyciel.
Był bardzo przystojny. Miał jasne, blond włosy i ciepłe, niebieskie oczy. Uśmiechnął się życzliwie w stronę głodnej gromadki uczniów i zaprosił gestem do środka.
- Zapraszam, dzieciaki! - zawołał. Huncwoci i Upiorne Gryfonki weszły do środka gęsiego. Nelly usiadła z Tessą przy ścianie, a Lily tuż za nimi ciągnąc ze sobą Remusa. Tym samym udaremniła plany Pottera, który planował siąść tuż obok niej. Widząc swoją porażkę na szczęście nie zniechęcił się. Przekupił słodkim uśmiechem dziewczynę w ławce za nią. No nie było innego wyjścia. Jak mogła mu nie ulec? W podskokach ustąpiła miejsca Potterowi i Blackowi. Peter natomiast zajął miejsce w pierwszej ławce ze względu na to, że z końca słabo widział.
I tak zaczęła się lekcja Numerologii. Siódmy rocznik od razu określił Cala Williamsa jako Anioła zesłanego z Niebios. I nie było się im co dziwić. Wszyscy mieli już po dziurki w nosie plującego jadem profesora Alberta, który tylko narzekał i zadawał eseje do napisania na pięć stron.
Pod koniec lekcji Cal, który zadał kilka pytań każdemu z uczniów, zawołał do siebie Noelle. Oparł się o biurko i przyjrzał się dziewczynie, która spojrzała na niego ze strachem.
- Nie bój się, nie gryzę - szepnął śmiejąc się,
- Och, ja tylko... Coś nie tak? - zapytała uśmiechając się krzywo.
- Mam do ciebie pytanie. Mianowicie chodzi o to, że widzę iż Numerologia jest w tej klasie bardzo nielubianym przedmiotem. Postaram się to zmienić bo to naprawdę świetna zabawa, ale patrząc na twoją minę wiem, że w ogóle nie rozumiesz tej nauki. Jednak masz potencjał i sądzę, że kilka lekcji i z pewnością załapałabyś o co chodzi. Dlatego proponuję ci dodatkowe lekcje. Co ty na to? - zapytał patrząc na nią uważnie.
- Dodatkowe lekcje? Szczerze mówiąc to wspaniały pomysł. I widzę, że przejrzał mnie pan na wylot. Nie rozumiem w ogóle tego przedmiotu - odparła szczerze.
- W takim razie musimy umówić się w jakie dni będziemy się spotykać. Kiedy ci pasuje?
- Może w piątki wieczorem?
- W porządku - powiedział Cal zapisując sobie notatkę w swoim kajeciku. Nelly najwyraźniej już bardziej pewna siebie pomachała nauczycielowi na pożegnanie i znikła za drzwiami.
______________________________________
Mam napisanych kilkanaście rozdziałów do przodu, więc myślę, że notki będę się pojawiać co dwa dni jeśli wszystko pójdzie dobrze. :D
Pozdrawiam ciepło!
Rozwaliła mnie w tym rozdziale Evans :P Też bym chyba spanikowała, gdyby na twarzy została mi taka skorupa XD
OdpowiedzUsuńTessa jest kochana. Podzieliła się z Syriuszem. Już ją kocham <33 I licze na to że rozwiniesz ich wątem. :D
Oczywiście, że rozwinę. Powoli, powoli, ale jednak ;)
UsuńKocham, kocham bardzo <3
OdpowiedzUsuńOjojoj pisze ci drugi zachwycony komentarz tego samego dnia :D
Ale na prawdę mi się podoba, wszyscy są tacy wyluzowani (no może z małymi wyjątkami :P), mam na myśli że podeszłaś do sprawy w bardzo ciekawy sposób. Jest lekko, interesująco, zabawnie i tak ma być! Bo w końcu wszyscy są jeszcze młodzi, a Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce świata :D
Ponownie pozdrawiam :P
Charlotte
Potrzebowałam takiego opowiadania, które byłoby lekkie i przyjemne. Dlatego powstał ten blog. No i troszkę zastępuje mi Rose. ;)
UsuńŚwietny rozdział, naprawdę!! Nie mogę doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńKarina
Już dodany :)
Usuńwow super rozdział
OdpowiedzUsuń