piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 1 - Koszmarny poranek


          James otworzył leniwie oczy i ziewnął przeciągle. Coś było nie w porządku. Coś z pewnością było nie w porządku. Na jego pościeli leżało małe, czarne włochate coś. Potter uniósł brew i wziął głęboki oddech. Natychmiast do jego nozdrzy doleciał okropny smród. Podskoczył jak oparzony i spadł z łóżka prosto na zimną podłogę. Ze złością na taki obrót wydarzeń, zaklął szpetnie i złapał się krzesła.

- Łapa! Idioto! Zabieraj te skarpety z mojego łóżka! - wrzasnął wściekle. Syriusz mruknął coś niewyraźnie i zamachał ręką.

Potter westchnął zrezygnowany i zanurkował pod łóżko chcąc znaleźć i nałożyć na siebie jakąś koszulkę. Wybrał pierwszą lepszą z brzegu i już miał wychodzić, gdy niespodziewanie Syriusz głośno chrapnął. Zaskoczony Potter tym nagłym dźwiękiem, który potoczył się po pokoju, walnął się w głowę i poczuł mroczki przed oczami.

Po prostu wspaniale. Wymarzony poranek.

Gdy wreszcie udało mu się wydostać spod łóżka, z przyzwyczajenia spojrzał na zegarek, który nosił na prawej ręce. Przekręcił głowę w lewą stronę i zmrużył oczy. Wskazywał dziesiątą, a przecież pociąg do Hogwartu miał być, z tego co pamiętał, o... o dziesiątej trzydzieści.

Zaraz, zaraz.

Że co?

Przecież jego rodzice mieli ich zbudzić...

- Cholera jasna, Łapa! Moich rodziców dzisiaj nie ma, są u ciotki Brunhildy, a za pół godziny mamy pociąg! Wstawaj, Psie! - wrzasnął, jak oparzony.

Podszedł do swojego przyjaciela i rozejrzał się wokół. Już chciał użyć różdżki, ale zapomniał, że poza szkołą nie można używać czarów, więc postanowił improwizować. Złapał poduszkę, pod którą spał Syriusz i przyłożył ją do twarzy Blacka. Potter nie musiał czekać długo. Syriusz już po chwili zaczął się rzucać. Powalił Jamesa na ziemię i ziewnął przeciągle.

- Co ty wyprawiasz, Potter? Chcesz mnie zabić, czy siebie? - zapytał drapiąc się po głowie. James wziął głęboki oddech i wrzasnął.

- Idioto, spóźnimy się na pociąg! - krzyknął jak oparzony. Syriusz przymrużył oczy i mlasnął językiem. Nie zwrócił wcale uwagi na gryfona, który zaczął się niebezpiecznie trząść.

Potter zgrzytnął zębami i spojrzał na swoją różdżkę. Wyciągnął po nią dłoń, ale natychmiast ją cofnął i ze zbolałą miną zszedł na dół. Nalał do wiadra wody i wrócił na górę. Przez chwilę pomyślał, że mama się wścieknie za to mokre łóżko, ale nie miał innego wyjścia. Musiał je poświęcić.

Postanowił wyważyć drzwi stopą, bo po pierwsze nie miał wolnych rąk, a po drugie chciał w tej sposób zrobić bardziej dramatyczne wejście. Walnął się jednak w nogę i zawył głośno. Aby ukoić swój ból, wsadził  ją do wiadra z lodowatą wodą. Przez chwilę czuł ulgę, ale już po chwili przeszły go dreszcze. Wzdrygnął się i wyciągnął nogę. Mógłby się przeziębić.

W pierwszy dzień zajęć paradowałby z zasmarkanym nosem. O, nie! Jeszcze tylko tego by brakowało. Dziewczyny z plotkarskiej gazety o wdzięcznej nazwie Sekrety i sekreciki, którymi przewodniczy Rita Skeeter (mała, wredna, a na dodatek nieznośna blondynka), mogłyby go załatwić na miesiąc i spadłby z tabeli Najprzystojniejszego Hogwartczyka.

James oczywiście nie mógł do tego dopuścić. Za żadne skarby świata! Syriusz był drugi w kolejce i brakowało mu kilku procent do zgarnięcia jego tytułu. Potter utrzymywał go kilka lat z rzędu i z doświadczenia wiedział, że jeśli w pierwszym numerze dostanie niskie noty to tak łatwo podnieść mu się nie uda.

Oczywiście jego najwierniejsze fanki już by się o to postarały. Nieraz dziwił się jakie cuda czyniły. Problem pojawiał się wtedy, kiedy Fanclub Pottera i Syriusza wyznaczał Dzień Ostatecznej Potyczki, w którym dochodziło do krwawych starć. Zawsze po nich było wiele rannych dziewczyn, które grzały miejsce w Skrzydle Szpitalnym, ze złamanymi paznokciami i zwichniętymi paluszkami. A głosów to nie ma potem komu zbierać!

Wziął głęboki wdech i ruszył w stronę Syriusz, który znów wygodnie ułożył się na łóżku w celu kontynuacji swojej drzemki. James odliczył do trzech, a potem bez żadnego współczucia, wylał na niego całe wiadro wody.

Efekt był właśnie taki, jaki oczekiwał. Black w ciągu trzech sekund wyskoczył z łóżka i wyraził swoją obiekcję wrzaskiem, który brzmiał podobnie do szczekania psa.

- Jak ty traktujesz gości, Rogacz? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami. Następnie otrzepał się z wody i ruszył w kierunku biednego Jamesa.

- No co ty, Łapciu? Przecież ty tu mieszkasz! I to od dobrego roku! - zawołał. Syriusz podrapał się po głowie.

- Rzeczywiście, masz rację. Ale co z tego? Nie powinieneś mnie tak traktować, jesteś okrutny! Bardzo, bardzo zły Potter! - krzyknął w odpowiedzi Black.

Kłóciliby się tak dłużej, gdyby czarnowłosy nie przypomniał sobie zapytać dlaczego wyrządził mu tą krzywdę i oblał go wodą. Dopiero wtedy do Jamesa dotarło, że miał ściągnąć Łapę i biegiem ruszyć na pociąg. Ale skąd mógł wiedzieć, że jego starania potrwają dłuższą chwilę.

Oboje automatycznie spojrzeli na zegarek. Odkąd ostatnio sprawdzał go Potter minęło pięć minut. Syriusz zrobił przerażoną minę i złapał się za głowę.

- Na Merlina, moje lśniące czarne włosy nie wyschną mi w tak szybko! Potter ratuj! - zawołał ze zbolałą miną.

James szybko przekalkulował w myślach co może zrobić dla przyjaciela. Przypomniał sobie o tym, że jego mama Dorea kupiła ostatnio cudowny sprzęt mugolski. A mianowicie szuszarkę... sziszarkę?.. taką różową z ozdobnym kwiatuszkiem po boku. Jego mama była nią całkowicie zafascynowana. Przez kilka dni po jej zakupie ciągle chodziła z mokrą głową, a potem ją sobie suszyła.

Dla Jamesa ten widok był co najmniej dziwny, jednak wolał się nie udzielać. Kiedy jego ojciec Charles z czarującym uśmiechem oznajmił, że mama trochę przesadza, ona tak na niego nawrzeszczała, że biedak przez kilka dni chował się przed nią po kątach.

- Już wiem! Ruszaj się, na dole mam coś co uratuje ci ten twój kudłaty łeb - powiedział James z radosnym uśmiechem.

Syriusz poczuł urazę do przyjaciela za to słowy kudłaty. Jaki on tam kudłaty? Włosy piękne, lśniące, a dziewczyny za nim szaleją. Czego on od niego chce? Nie odezwał się jednak z obawy, że znów zaczną się kłócić.

Zeszli oboje na dół, spokojnie i zgrabnie, jak modelki na wybiegu. No dobra, tak naprawdę zlecieli niczym ptaki na sam dół schodów. Chyba myśleli, że mają pod sobą miotły. Niestety tak nie było. Potter miał takiego pecha, że upadł pierwszy. Natomiast Syriusz sturlał się na niego z zadziornym uśmiechem przypominając rudą Evans, kiedy jest głodna.

Rogacz jęknął ze zgrozą jakby właśnie zostały mu połamane trzy żebra.

- Czyżbym był aż taki gruby? - zapytał słodko Syriuszek z niewinną miną.

- Skądże Łapciu! Ważysz tylko siedemdziesiąt pięć kilo żywej wagi albo i więcej. Żarłeś straszliwie przez te wakacje. Będziemy musieli znów cię zważyć - odparł turlając się po podłodze.

Następnie podniósł się do góry, trzymając kurczowo kant komody i z dzikim okrzykiem pobiegł do małej szafy zainstalowanej w ścianie. Syriusz spojrzał za nim smutny i uniósł nadal mokrą piżamę. Spojrzał na swoją umięśnioną klatkę piersiową i poklepał się po brzuszku.

- Nie martw się malutki. Nie pozwolę, aby Potterek znów cię zagłodził - szepnął cichutko i ruszył za Jamesem.

Okazało się, że w samą porę. Rogacz próbował jakoś dokopać się do suszarki, która została uwięziona przez Doreę na samym dnie szafy. Poruszył piłką i wszystkie te szpargały wysypały się w jednej chwili. Przed pochłonięciem Jamesa przez zawartość szafy, uratował go Syriusz, który w bardzo bohaterski sposób złapał go za rękaw koszulki i pociągnął w swoją stronę. Troszkę zbyt mocno, ponieważ James plackiem wylądował na ścianie.

Black zachichotał złowieszczo. To za mój brzuszek, pomyślał i wyjął z walających się rupieci suszarkę. Różowa, piękna, z dyndającym kabelkiem u dołu, wyglądała dość śmiesznie. Syriusz zmarszczył zamaszyście brwi. A po co tej suszarce ogonek?, pomyślał drapiąc się po głowie. Potter, który zdążył się już pozbierać, wskazał mu coś na końcu salonu. Łapa wytężył wzrok i podskoczył uradowany.

- Aha! I tu cię mam, suszarko. Zaraz wysuszysz mi włoski, a swoją drogą, Jimbo, muszę przyznać po raz kolejny, że twoja chata jest świetnie wyposażona! - zawołał i w podskokach ruszył do gniazdka.

Złapał za koniec kabla i upewniwszy się, że ma suchą rękę, włożył kabel do tych śmiesznych otworków w ścianie. Następnie oblizał usta i pstryknął guziczkiem. Suszarka włączyła się tak niespodziewanie, że biedny Syriusz złapał się za serce.

- Mogłem przez to dostać zawału, ale to nic. Spójrz, spójrz! To działa, to działa! - zawołał z przejęciem i zaczął delikatnie układać swoje włosy. Nie obyło się oczywiście bez przeglądania w wielkim lustrze w miedzianej oprawie.

Potter uśmiechnął się pod nosem. To straszne, że tak okropnie się namęczył, aby Łapa wysuszył te swoje cholerne włosy, ale to nic. Ważne, że wreszcie zrobi co ma zrobić i pójdą na pociąg.

Otarł niewidzialny pot z czoła i w tej samej chwili obrócił się w stronę kuchni. Bardzo zachciało mu się jeść, przez cały ten poranny stres. Już miał swoją prawą stopę w kuchni, która już go nie bolała, ale przypomniał sobie o tym okropnym zegarku w swoim pokoju. Przeraził się niesłychanie. W końcu czas jest cenny zupełnie jak uśmiech jego ukochanej Evans, która tak rzadko go nim obdarza. Rozmarzył się nad nią, ale szybko przywołał się do porządku, choć przyszło mu to z wielkim trudem.

Musiał się postarać dotrzeć na ten cholerny dworzec i wskoczyć do tego cholernego pociągu, a wszystko będzie dobrze. Zobaczy ją wreszcie po dwóch miesiącach rozłąki. Dla takich chwil naprawdę warto żyć.

Odwrócił się natchniony w poszukiwaniu walizek. Trudno mu było się skupić, kiedy Syriusz cały się szuszył. Nawet pachy, które najwidoczniej również miał mokre.

James westchnął okropnie, ale został zagłuszony dźwiękiem suszarki. Dam radę, dla ciebie Liluś, pomyślał Potter i zaczął szukać swojego kufra.

Kiedy suszarka została w końcu wyłączona, Syriusz w podskokach przyszedł do Jamesa. Był tak szczęśliwy, że wydawał się promieniować jasnym blaskiem. Rogacz nie mógł znieść tego widoku. Zmrużył oczy teatralnym gestem ręki.

Black uśmiechnął się i podbiegł do swojego kufra. Postanowił go nawet nie otwierać tylko zostawić tak jak jest. Później nie dam rady go domknąć, usprawiedliwił się przed sobą. Złapał rączkę od kufra i pomachał do Pottera.

- No to w drogę! - zawołał. James zmarszczył brwi i spojrzał na niego. Łapa również to zrobił w ten swój syriuszowy sposób. Po chwili walnął się otwartą dłonią w czoło.

- No tak, jesteśmy w piżamie! - krzyknął śmiejąc się. Następnie zamilkł i zanurkował pod kanapą. Potter podszedł do niego i nachylił głowę.

- Widzisz tam moje spodnie? Te takie czarne co tarzałem się w nich w trawie. Powinny się jeszcze nadać. Mama potem nam przyśle czyste ciuchy - powiedział lekceważącym tonem. Syriusz rozejrzał się i złapał garść ubrań.

- Okej, łap. To twoje, to moje, to twoje, to moje, moje, moje... Aaaa! Potter! Tu są twoje gacie! - wrzasnął nagle wskakując na fotel. James spojrzał na dolną część garderoby, którą wyrzucił Syriusz i wytrzeszczył oczy.

- To nie moje! Te mają kaczuszkę... Są mojego ojca! - zawołał ze zgrozą i czym prędzej wybiegł z pokoju. Black podążył zaraz za nim, zamknął drzwi na klamkę i ubrał się w tempie ekspresowym. James wpadł jeszcze do kuchni, wziął garść tostów i rzucił dwie grzanki Łapie.

- Łap, Syriusz. A teraz szybko. Pędzimy na pociąg! Hogwart, Evans, Snape, Filch i reszta czeka! - zawołał wsiadając na miotłę. Następnie otworzył drzwi i wyleciał na swoim ukochanym Sokole 600.

Black ruszył zaraz za nim.

- Hej, Rogaś! A ty nie powinieneś zamknąć drzwi? - zapytał, kiedy byli już w połowie drogi. Potter zamyślił się i wytrzeszczył nagle oczy.

- Mama mnie zabije! - zawołał z trudem wymijając lecącego ptaka, który obdarzył go nieprzyjemnym spojrzeniem.

Ze smutkiem pomyślał, że jeśli jego rodzice wrócą do domu to Wyjec pojawi się w jego dormitorium w tempie ekspresowym.

Będę musiał ostrzec chłopaków, pomyślał wzdychając.

__________________________________________________

No, pierwszy rozdział opublikowany. Jestem zadowolona z jego długości i ogólnie cały mi się podoba. Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu. :D
Pozdrawiam ciepło!

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Nieźle się przy nim uśmiałam. Fajnie że opisałaś poranek Syriusza i Jamesa. Uwielbiam ich <3 Ale Black rozwalił mnie z tym brzuszkiem i suszarką, hahahahh ;] Czekam na następne.
    Karina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz! Fajnie, że ci się podoba. :D

      Usuń
  2. Strasznie podoba mi się ten rozdział. Mam nadzieję, że będzie więcej takich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Huncwotów ;] Zawsze nalogowo czytam blogi o nich dlatego cieszę sie ze wpadlam na twój. Historia zapowiada się naprawde fajnie.
    Jestem ciekawa jaki bedzie ciag dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się z tego powodu cieszę. Również uwielbiam czytać o nich. Głównie dlatego powstał ten blog :D

      Usuń

Ulica Pokątna

Zwiastun bloga mojego autorstwa.

Zamów Proroka Codziennego